Moja Mamciaśka była nastoletnią Dziewoją, kiedy w Polsce zapanowała żałoba...Zmarł Bierut...
- I wiesz, zrobili wtedy uroczysty apel w szkole, wszystkich nas zgonili do sali gimnastycznej, wzniosła muzyka pogrzebowa, umartwione twarze Nauczycieli i nagle "Jasiek" (niestety nie pamiętam imienia) puścił bąka...- opowiadała Mamciaśka... - Ale nie jakiegoś cichacza, o nie !! To był taki bąk, że słychać go było w całej Szkole, a my ryknęliśmy salwą śmiechu...Taka zbiorowa głupawka...
Z niecierpliwością czekałam na dalszy ciąg...
- Trzymali nas na tym apelu przez sześć godzin, do dzisiaj pamiętam ból nóg...A Jaśka wyprowadzili z sali, wezwali Rodziców i już do klasy nie wrócił...Został relegowany ze szkoły, z "wilczym biletem" do "Ogólniaków", chociaż był Prymusem...Rodziców od dyscyplinarek uratowała przynależność do partii...
Tak się dowiedziałam, że mój Świat bywa mało kolorowy...
I wtedy przypomniałam sobie, jak kilka lat wcześniej, kiedy wracałyśmy tramwajem z zakupów, ja wypaliłam zasłyszaną "mądrością":
"Za Gomułki suche bułki, za Gierka dostaniemy cukierka",
Mamciaśka zakończyła naszą podróż na najbliższym przystanku i dreptałyśmy do domu kilka kilometrów...Kilka kilometrów w czasie których Mamciaśka oglądała się nerwowo za siebie i ciągle mnie poganiała...
Miałam sześć lat i dowiedziałam się, że zdrowiej jest jeśli język służy do mlaskania, a nie do mówienia...
Chociaż długie spacery lubiłam bardzo...;o)
Nie wiem skąd dzieci czerpią wiedzę, ale byłam pewna, że nerwowe wyglądanie Rodziców z korytarza i konspiracyjne szepty w nocy, mają wiele wspólnego z dziecięcą rymowanką...
Ale Dzieci mają też inną "przypadłość", niczym radar i sonar w jednym, wyczuwają "niewłaściwe tematy" i czym bardziej Doroślaki starają się być dyskretne, tym bardziej Dzieciaki w tym uczestniczą, wyławiając z półsłówek niezbędną wiedzę...
A że historia kołem się toczy, kiedy byłam nastoletnią Dziewoją, zmarł Breżniew...
Polska już była wówczas inna...
"Komuna" trzymała się jeszcze wbitymi pazurami, ale świadomość była już znacznie większa..."Solidarność" była nadzieją...
Mieszkałam wówczas w Mieście "najbardziej czerwonym"...Ale wiedziałam już, że w tym Mieście dzieje się wiele "pod podszewką", że oficjalna "czerwień" jest tylko "kamuflażem" dla "świętego spokoju"...Uczestniczyłam w tym...I w tym "czerwonym", i w tej "podszewce"...
W czasie lekcyjnej przerwy gruchnęła wiadomość...
"Breżniew nie żyje"...
Rozgorączkowane szepty...Potajemne uściski dłoni...Dwuznaczne uśmiechy...
Szkoła "oszalała" z radości...
Weszłam do klasy z "dobrą nowiną"...Dziewczyny zaczęły "szaleć"...I nagle...
- Z czego Wy się cieszycie ?? Umarł dobry człowiek...Teraz wszystko pójdzie na zatracenie...- usłyszałam od jednej z naszych Prymusek...
Zatkało mnie...
Oczytana, inteligentna Dziewczyna ??
"Dobry człowiek" ??
"Zatracenie" ??
Klasa zamarła...
Zajęłyśmy miejsca i wszystkie wgapiały się w Prymuskę...
Każda twarz wyrażała jedno...
"Czy Ona na prawdę tak myśli ??"
A ja zapatrzyłam się w okno i pomyślałam o nieznanym mi Jaśku...Kiedyś jeden "bąk" zmarnował Mu życie...Czy dzisiaj cieszy się jak ja ?? Czy nadzieja rozświetla Mu duszę ??
Ponoć jednostka nic nie znaczy...
Bierut...Gomułka...Breżniew...
Jednostki, które znaczyły zbyt wiele...Dla "Jaśków"...
Nasza Prymuska została Nauczycielką...Gdzieś na północy Kraju...Czy pamięta tamten dzień ?? Nie wiem...Ja pamiętam...
Ledwie rok później straciłam wymarzoną pracę przez poglądy polityczne...Nie...Tym razem niczego nie chlapnęłam...Wyrzuciłam do kosza na śmieci zgniecioną w kulkę "deklarację przynależności partyjnej"...Rzut był piękny, czysty, "za trzy punkty"...Ale widziała go szefowa POP...Widocznie nie lubiła koszykówki...;o)
Z biegiem lat coraz bardziej rozumiem naszą Prymuskę...
Nadzieją pięknie się żyje, zapowiada przyszłość, rozświetla dusze, ale z czasem powinna przynosić efekty...A nam efekty kiepsko wyszły...Parafrazując...Zmarnowanie ??