Lucky lustrował leśne krzaczory, więc przystanęłam na ścieżce, żeby mógł delektować się zapachami do woli...Upał, mimo wczesnej pory był już odczuwalny, więc stanie w leśnym cieniu nie było złym pomysłem...Nagle poczułam ukłucie w bok stopy...
Nim zdążyłam rozpiąć rzepy sportowych sandałów, noga zdrętwiała mi aż do kolana...
Ki czort ??
Mróweczka...
Jak to w lesie...Mrówek dostatek...
Odrętwienie ustąpiło po kilku minutach, Lucky wywąchał wszystkie zapachy...Koniec "aktu pierwszego"...
Kolejny dzień miałam "kuchenny"...Upał nie ustępował, więc w mieszkaniu panowały niezłe "tropiki"...
Gotowałam, smażyłam, piekłam, pasteryzowałam...Temperaturowy kataklizm...
Żeby jakoś przetrwać ten gorąc ubrałam się w "prawie nic", chodziłam na bosaka, a na podłogę ustawiłam wiatrak...
Stojąc przy zlewozmywaku poczułam nagły ból w stopie (tej ugryzionej)...
Ból był przeszywający, odśrodkowy, jakbym miałam w środku "pogruchotane" kości...
Dopiero do mnie dotarło, że stopę mam opuchniętą jak bania...
Wieczorem do opuchlizny dołączyło zasinienie...
Ki czort ??
- To wygląda, jakby Ci kości popękały...- stwierdził Pan N., a ja siedziałam cały wieczór i się zastanawiałam w co się uderzyłam, gdzie się potknęłam...
Dwa centymetry od opuchlizny miałam wkłucie "od mróweczki"...
Mróweczka ??
Na noc wysmarowałam stopę "czarcim pazurem"...Koniec aktu drugiego...
Kolejny dzień spędziliśmy na Wrzosowisku...
Upał nie ustępował...Opuchlizna też nie...Stopa była koloru burzowych chmur...
A mnie się tłukło "pod kopułą" (czyli w głowie): "wsadź nogi do miski z wodą"...
Myśl była z gatunki "prześladowczych", więc w końcu ustąpiłam...
Ulga jaką poczułam była niebiańska...
Ale wizerunkowo niewiele zmieniła...
Chociaż...
Kiedy przebierałam się do powrotu, stopa była znacznie szczuplejsza, grafitowy odcień zniknął...
Przy maleńkim wkłuciu pojawił się sporych rozmiarów bąbel, od którego szły dwie, "piękne", prawie czarne smugi...Koniec aktu trzeciego...
Mróweczka !!
To mróweczka tak mnie załatwiła !!
W Polsce żyje około 80 gatunków mrówek i tylko dwa gatunki są niebezpieczne...
Najbardziej agresywne są wścieklice zwyczajne (dobrze, że nie nadzwyczajne), ale alergizują mróweczki o wdzięcznej nazwie Formica...
Do jakiego stopnia alergizują ??
Nie polecam się przekonywać...
Jestem czwartą dobę po ukąszeniu...Pręgi jeszcze są widoczne, opuchlizna schodzi powolutku, źle postawiona stopa od razu daje sygnał: "boli", bąbel wchłania się wolno i swędzi okrutnie...
A wystarczyło...
No cóż...Ja stary alergik zbagatelizowałam sprawę...Dałam ciała - dosłownie...
Wystarczyło przyjść ze spaceru, wsadzić stopę do miski z zimną wodą, albo przyłożyć lód na kilka minut...Toksyna by się nie rozeszła...
1:0 dla mróweczki...
Nierówne starcie ;-)
OdpowiedzUsuńNie miałam szans...;o)
UsuńZe zdjęciami byłby bardziej dramatyczny...;o)
OdpowiedzUsuńNo własnie! Gdzie zdjęcie "mróweczki"?.... ;-)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie daj znokautować. 1:0 to jeszcze nie tragedia ;-)
Niedopatrzenie !! ;o)
UsuńAle rewanżu nie planuję...;o)
O matko, to aż tak? Faktycznie wścieklica...
OdpowiedzUsuńTo raczej Formica była...;o) Wścieklicy to teraz ja dostaję...;o)
UsuńBiedna Ty!
OdpowiedzUsuńDobrze że już przechodzi.
Jak człek nie pomyśli to potem kuleje...;o)
UsuńMróweczka...
OdpowiedzUsuńAle że nie poleciałaś od razu do doktora to podziwiam odwagę. Ja bym poleciała z krzykiem, że umieram.
PS. Może jednak, mimo upałów, trzeba w lesie mieć buty bardziej zabudowane?
Ja już za duża dziewczynka jestem na bieganie po lekarzach...;o)
UsuńPewnie trzeba...;o)
Że też trafiła się akurat taka zjadliwa ta mrówka, nie mogła to być taka zwyczajna, niegryząca? Tyle jest ich w lesie. Najważniejsze, że już te skutki bliskiego spotkania z nią mijają. Pozdrowienia i zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńWiesz jak to z cegłą w drewnianym kościele było...;o)
UsuńI pomyśleć, że taka mała mróweczka może zrobić tyle ambarasu. Och, szczerze współczuję. Też mnie jakieś cholerstwo użarło na obozie, na szczęście nie mam już nawet śladu. Mam nadzieję, że i w Twoim przypadku skończy się tylko na przykrym wspomnieniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Już prawie nie boli...;o)
UsuńLato, lato i po lecie...
OdpowiedzUsuńWłaśnie mnie dzisiaj cudnie opaliło...;o)
UsuńOjezu święty, współczuję. Ja byłam ostatnio w lesie w chłopakiem a TAM WSZĘDZIE MRÓWKI, i to do tego takie GIGA MRÓWKI
OdpowiedzUsuńJak czarne to pacyfistki...;o)
UsuńJa wiele jeździłem na rowerze
OdpowiedzUsuńi miałem przygody z gzikami,
Krwiopijcami.
Spotkanie z gzikiem na kajaku bywa bardzo inspirujące...;o)
Usuń