sobota, 22 września 2018

Sienkiewicz z recyklingu...

     - Kumpel ma półkę książek i chce je wyrzucić...- obwieścił Pan N. po powrocie z pracy i zerkał na moją reakcję...
     - Jak to wyrzucić ?? - dociekałam, bo jakoś rozumem komunikatu objąć nie mogłam...- Jakich książek ?? - dopytywałam...
     - Jakich ?? Nie wiem...Ma mi podać tytuły...- wyjaśniał Ślubny...- Chce wyrzucić bo Mu półka potrzebna...
Inteligencja mi widać stępiała, bo nijak tego pojąć nie mogłam...
     - A do Biblioteki zanieść nie może ?? Choćby w szkole jakiejś, albo w osiedlowym klubie ?? Przecież wszędzie by Mu te książki chętnie wzięli ?? - kontynuowałam śledztwo...
     - Nie mam pojęcia...- podsumował Pan N. i już się pod nosem uśmiechał, bo Jego ślubna zaczęła inwentaryzować miejsce na półkach...
     "Orka na ugorze", szczerze mówiąc, bo na nasze półki wciśnięte jest już znacznie więcej niż ich możliwości...
     Dobę później już wiedziałam, że choćbym miała bieliznę na balkonie trzymać, to te "sieroty" dom  znalazły...
- Trzej Muszkieterowie;
- Królewicz i Żebrak;
- Nędznicy.
I sienkiewiczowska klasyka...
- Pan Wołodyjowski;
- Ogniem i mieczem;
- W pustyni i w puszczy;
- tom Opowiadań;
- dwa tomy Nowel.
     Piękne, płócienne wydania w twardych oprawach, szyte, starsze niż my...
Dla książkowego "szajbusa" - perełki...
Siedziałam na kanapie głaszcząc chropowate okładki i mruczałam pod nosem...
     - Hugo na śmietnik ?? Twain na śmietnik ?? Sienkiewicz na śmietnik ?? To co nam zostanie ?? Papier toaletowy ??
     Klasyczna czcionka z lat pięćdziesiątych...Pożółkłe kartki...Treść na wspomnienie której, bezwiednie się uśmiechałam...
     - Już macie dom...- mruczałam do "sierotek"...
Chociaż dalej nie mam dla nich miejsca...
Właściwie mam...
     Teraz zamieszkają w sypialni, bo każdą z naszych książek muszę przeczytać...
     Będę przewijać strony i wyobrażać sobie, ilu Ludzi przede mną je przewijało...Ponad sześćdziesiąt lat...Ile łez wycisnęły te strony...Ile spowodowały uśmiechów...
     Na śmietnik ??

30 komentarzy:

  1. Oj widzę, że mamy podobnie - ja też kocham stare książki i lubię je ratować. Musiałabyś widzieć minę mojego męża jak robi za bagażowego od dźwigania (niestety nie czyta) - raz patrzy z politowaniem, innym razem śmiać mu się chce, ale dzielnie nosi. Dobra, przyznam się - jestem typem chomika i to nie tylko chodzi o książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym znalzła miejsce, chociaż te tytuły mam, ale kto wie, komu moga się przydac w przyszłości ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że przygarnęłaś sieroty!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam takie książki w płóciennych oprawach i to z domu rodzinnego :-)
    Budzą wspomnienia oj budzą :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podczas moich "zawirowań dziejowych", gdy wychodziło się z walizką, by szukać nowego miejsca na ziemi (i może kiedys tu wrócę), książki z tradycją były balastem, który zostawiałam na pózniej... Na obczyżnie dorobiłam się "Biblioteki Niepublicznej", która jest moja obsesją spowodowaną "ambicją" używania i ciagłej nauki języka niderlandzkiego. Myslałam, że moja polska biblioteka zaginęła... I kiedyś przeglądam sobie inną Biblioteke Niepubliczną, w katowickim domu Żuka młodszego - i dokopuję się m.i.n. do trylogii Sienkiewicza, pięknego wydania Pana Tadeusza i innych perełek, które nasz tato zdobywał dla córek w latach 60-tych. Ale rozczuliłam się na serio, gdy wzięłam do ręki Sztukę Piekniejszą Niż Złoto Białostockiego. Tę pozycję dostałam od przyszłego Ojca Żuczków, na urodziny, jeszcze w naszych narzeczeńskich czasach. Teraz już nie żałuję, teraz już wiem, że ta przepiękna klasyka jest w dobrych rękach :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro umiały je zatrzymać, to najlepsze ręce dla tych książek...;o)

      Usuń
  6. Chwała Ci za to,że uratowała te skarby! Niestety książki nie darzy się już szacunkiem. Pamiętam jak po śmierci dziadka cała jego biblioteka miała wylądować na skupie makulatury. Ratowałam, co mogłam. Kiedyś po ksiazki stało się w kolejkach. Jeszcze wcześniej książka w domu oznaczała szlachetctwo, w przeciwieństwie do niepismiennego chłopstwa i filisterskiego mieszczaństwa. Dziś w potopie słowa drukowanego nie szanuje się arcydzieł:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jedną taką kolejkę zaliczyłam...;o)I mam też w życiorysie "grzebalnictwo śmietnikowe", bo jeden z sąsiadów remontował mieszkanie i książki okazały się zbyteczne w nowym wystroju...Nasze Dzieciaki podniosły krzyk, a matka z bzikiem ratowała hurtem w strugach deszczu...;o)Dla mnie "słowo drukowane" to nie literatura...;o)

      Usuń
  7. Bardzo dobrze Cię rozumiem, też tak mam.:) Książki mają swoje historie, są w nich nasze wspomnienia. Nie można przecież przyjaciół wyrzucić do śmietnika...

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety - coraz więcej ludzi stwierdza, że książki nie są im potrzebne.
    To bardzo przykre.
    Dla mnie każda ksiązka to także "historia mojego życia", bo mam z nią związane często bardzo piękne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zbytnio teraz sie nie sile,
    ale jestem... bibliofilem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkich mierzę jedną miarką,
      bo byłam bibliotekarką...;o)

      Usuń
  10. Sercu bliska biblioteka
    gdzie tytułów mnóstwo czeka...;o)

    OdpowiedzUsuń