niedziela, 30 lipca 2017

Wieści od Filipa...

     No i jeszcze jedna nowina...
     Kilka Osób pytało mnie co z Filipem...Hmmm...
Filip miewa się tak...


     Śpi tak, żeby widzieć domek, warsztat, samochód...Monitoruje wszystko...
     Łapy wróciły do równowagi i całkiem nieźle sobie poczyna...Teraz dla odmiany wdał się w jakąś "bijatykę" i ma uszkodzoną powiekę...Chyba, że to była osa...
Ale bardziej stawiamy na "rozróbę", bo Filip stał się strasznie wojowniczy...No i niestety zagubiony...
     Kiedy Sąsiad kazał mu wracać do domu, Filip w dyrdy przybiegł do nas...
Ale rozmiękczył nas totalnie czym innym...
     Nie ukrywam, dokarmiamy Filipa, kiedy tylko jesteśmy na Wrzosowisku...Nie jest wybredny, zjada wszystko...Nawet kaszą z sosem cebulowym nie pogardzi...Dawałam mu to w takiej miseczce z mrożonek...
     Nasze zdziwienie nie miało miary, kiedy w pewnym momencie Filip złapał miseczkę w zęby i przeniósł się z nią na parking...Na bloczkach miseczka mu uciekała...Na parkingu zablokował ją sobie między tłuczniem i trzymał łapami...
Cyrkowiec...
Ale to był "pikuś"...
     Po kilku dniach pojechaliśmy na targ, psisko myślało pewnie, że urlop się skończył...
Przyjeżdżamy, filipowej miski nie ma...
Ki czort ??
     Nie zginęło tutaj nic, nawet o znacznie większej wartości...Huragany nie przechodziły...Więc co ??
Nogi mi podcięło, a ze śmiechu aż się poplułam...
     Filip wziął miskę i postawił Sąsiadowi pod samym oknem !! Jakby ten nie wiedział gdzie się kładzie jedzenie dla piesków to proszę bardzo, kładzie się tu...;o) Miska stoi do dzisiaj, bo pewnie Sąsiad nas podejrzewa o tego psikusa...;o)
     Instynkt czy inteligencja ??
     Wszystko jedno co...Filip jest kundelkiem nietuzinkowym...Wie, że zawsze mam dla niego schowane ciasteczko...Wie, że Pan N. drapie za uchem jak nikt na Świecie...Wie, że swoim przybycie wywołuje naszą radość i gromkie powitania...Leżakuje na parkingu, albo siedzi za rogiem "Orzeszka"...Czeka, aż będziemy mieli dla niego czas...Jego czas, to skrzypnięcie leżaka Pana N. ...My siadamy, a Filip z dumnie wyprężoną piersią i majtającym we wszystkie strony ogonem przybywa...Czasem mruczy coś z zadowoleniem...Czasem skamle opowiadając o psich smuteczkach...Ale już nie jest tak przerażająco nieszczęśliwy, kiedy wyjeżdżamy...Po śladach sądząc, dogląda Wrzosowiska w czasie naszej nieobecności...I nieodmiennie wita nas z niewyobrażalną radością...;o)

czwartek, 27 lipca 2017

Witajcie pomidory !!

     Od czego się to wszystko zaczęło ?? To znaczy, od kiedy rozpoczęło się nasze ogrodowe szaleństwo ??
Niektórzy z Czytaczy dobrze pamiętają...
     Zaczęło się tak...

https://gordyjka.blogspot.com/2014/07/balkonowe-rewolucje-czyli-czas-ogosic.html

     To właśnie ten pomidorek zapoczątkował wszystko !!
     A że historia kołem się toczy, więc i na Wrzosowisku musiały pomidorki zagościć...
     Dla ścisłości, zagościły już w zeszłym roku, ale że nie daliśmy rady ogarnąć naszych "hektarów", więc bidulki walczyły o życie...Walczyły dzielnie, bo nawet były dwa owocki...Maleńkie, zielone, ale były...W tym roku pomidorki miały już swoje miejsce, nim puściły kiełki...
     Pomidorki awansowały do warzywniaka w sadzie i nie ma co...Grają teraz pierwsze "skrzypce"...


Wiellllkie żarcie !! ;o)

wtorek, 25 lipca 2017

Wielkie Szczęście...

     Wiecie kiedy Wrzosowisko wygląda najpiękniej ??
Kiedy podejmuje najmilszego Gościa !!


     Kwiaty piękniej pachną...Słońce mocniej świeci...Nawet niebo jest bardziej błękitne...
Tym razem Księciunio towarzyszył nam bez Rodziców...
     Było budowanie estakady z desek, tak żeby samochody miały po czym jeździć...Było podlewanie pomidorków księciuniową konewką...A potem się okazało, że w piaskownicy jest zbyt mało piasku, i Księciunio zarządził jego uzupełnienie (sam też bardzo dzielnie nosił piasek w wiaderku)...
Zabawa była przednia !!
Szkoda tylko, że potem tak bardzo za Nim tęsknimy...
     A że tym razem nasz urlop był wyjątkowo księciuniowy, więc i tęsknotki teraz są okrutne...
     Była wielka wyprawa na zamek w Rabsztynie...Była wielka wyprawa na Wrzosowisko...No i ta największa...Wielka wyprawa do ZOO w Chorzowie...
     Jak to jest, że taki mały Człowieczek tak ładuje człowiekowi akumulatory ?? Że po stokroć powtarzane "a co to ??" powoduje nieustanny uśmiech ?? Że ciągły szczebiot nie męczy, a wręcz dodaje sił ?? Że tupanie z radości na widok żyrafy wyciska człowiekowi łzy wzruszenia ??
Hmmm...
     A czeka jeszcze tyle wspaniałych wypraw...Wielkich wypraw !! Bo na małe wyprawy jeżdżą małe dzieci, a Księciunio jest już duży !! No i jest naszym Szczęściem...Wielkim Szczęściem...

sobota, 22 lipca 2017

Luksusy dla Ateny...

     No to czas na wrzosowiskowe pomysły...
     Ten pomysł nie był jak iskra, nie wybuchł był z nagła i nie rozpalił nas do czerwoności...To był pomysł jak wulkaniczna lawa...Rozpalał się powoli, ewaluował, temperaturę wrzenia uzyskał dokładnie wtedy, kiedy dostarczono nam ostatnią porcję budulca...
Nastąpiła "erupcja"...Właściwie dosłownie, bo Pan N. prawie się "zapalił"...
     Na Wrzosowisku rozpoczęło się budowanie Partenonu...


     Nie, żebym miała zapędy zostać Ateną Partenos, bo do dziewictwa mi daleko, ale z każdym wbijanym słupkiem jakaś powaga się rozbudzała, na tym naszym chwastami porosłym wzgórku...
     Atena chyba wystraszyła się rywalizacji, bo nim Pan N. dobrze się rozkręcił, taką ulewę nam nad Wrzosowisko ściągnęła, że poznaliśmy przy okazji wymiar podwójnej prędkości światła...Z taką właśnie prędkością chowaliśmy narzędzia, a drzewo ratowaliśmy plandeką...
     Tak gnałam, że nawet nie zrobiłam zdjęcia, jak pięknie wyglądała nasza Niagara...
     - Nie wściekaj się...- tłumaczyłam Atenie...- Przecież nasz Partenon drewniany, do marmurów mu daleko...Ja też pod poopskiem mam leżak, a nie jakiś tron...Odpuść trochę...Daj popracować...
     Odpuściła...
     I chociaż plan musiał zostać troszkę zmodyfikowany, bo grubaśne deski jednak nam przemokły (widocznie potrzebowały prędkości światła do sześcianu), prace Pan N. kontynuował...


     Co budujemy ??
     Zagrodę dla źrebaków...;o) Ihhhha !!
     Jak skończymy, to Wam powiem...;o) A właściwie, pewnie pokażę, bo mówienie niczego nie wyjaśni...
     Wyszło trochę bardziej jak "kasztel", niż jak Partenon...


     A że urlopik się kończył, czas się kurczył, więc Pan N. "rzutem na taśmę" dorobił jeszcze to...


     Trzy mosteczki, prawie zwodzone...;o)
Jakoś się tak przytulniej zrobiło...


     Atena odetchnęła z ulgą, mimo, że zamieniłam leżak na krzesło...Pan N. zrealizował prawie w całości urlopowe plany...A Gordyjka...


czwartek, 20 lipca 2017

Od czegoś trzeba zacząć...

     No to jestem...
     Ale jakoby mnie nie było, bo pourlopowe "wszystko na raz" dopadło mnie bez litości...
Nie mam pojęcia kiedy to wszystko ogarnę...
     Jak było na urlopie ??
     Dokładnie tak jak w piosence SDM-u, nie znałam dnia, nie znałam miesiąca, że o godzinie nie wspomnę...Wrzosowisko pochłonęło mnie w zupełności...Chociaż w tym roku trochę przytomniej podeszliśmy do tematu...Było też odpoczywanie !! ;o) Chociaż pewnie trudno Wam w to uwierzyć...
     Ale zaczęłam od "żniw"...
     Na pierwszy ogień poszedł oczywiście rumianek...


     Ten jest dla nas...Dla Wrzosowiska suszę ogromne wiechcie razem z zielem...Wiadomo...Rumianek jest dobry na wszystko...;o)
     A kiedy moje magiczne pudło szeleściło już odpowiednio, na Wrzosowisku zagościł...


     Tak, tak...Dziurawiec...
     Usadowił się w kąciku, rósł dyskretnie i pięknie wybujał...
Zmarnować ??
Nie godzi się !!
     Szczególnie, że w dziurawcu moc drzemie okrutna...Bo to i na drogi moczowe zdrowe, i na żołądek pomaga, działa uspokajająco i antydepresyjnie, wzmacnia pigmentację skóry, pomaga w gojeniu ran wszelkiego typu, no i jest niezastąpiony w płukaniu gardła, jamy ustnej, czy przyzębia...Cud miód malina...
     Czyli, żniwa...


     Skoro zaczęłam od żniw, to co mnie może jeszcze urlopowo zaskoczyć ??
Hmmm...
Wszystko !!
Od pogody począwszy, a na urlopowych atrakcjach skończywszy...
     Ale, że zajęta jestem teraz niemożebnie, więc ciekawość musicie okiełznać i jeszcze troszkę na sprawozdanie poczekać...;o)

poniedziałek, 3 lipca 2017

Międzylądowanie...

     SDM zabrzmiał Wam smętnie na urlopowe pożegnanie, więc postanowiłam dzisiaj pożegnać się obrazkowo...
     Po "międzylądowaniu" pozostawiam to...


 Spójrzcie jak się pięknie uśmiechają !!