czwartek, 22 czerwca 2017

Ojcostwo...Męska sprawa...

     Dzień Ojca...Trochę w cieniu...Trochę "przy okazji"...A przecież ojcostwo to najbardziej męska z męskich spraw...
Bez tej "Drugiej Połówki Jabłka" nawet ogryzek by nie powstał...
     Tak się złożyło, że w naszym rodzinnym archiwum męska część Rodziny jest bardzo skromnie prezentowana...Może dlatego, że ruszyli w podróż do Nieba zbyt szybko ?? A może fotografowanie się uznawali za mało męskie...
     O zdjęciach naszych Pradziadków mogę pomarzyć...
Ale...


Tak...
     To Pradziadek naszego Pierworodnego, czyli mój Bieszczadzki Dziadek...
Ojciec ósemki Pociech...
Dziadek piętnastki Wnuków...
Kiedy odszedł miał szóstkę Prawnuków...
     I chociaż spędzałam u Dziadków swoje najpiękniejsze wakacje, to nigdy nie patrzył na mnie tak, jak na naszego Syna...Jakby klapka "czułości" otworzyła się po latach...(Nie wspominając, że pozwalał Mu na wszystko)...;o)
     Ja po Dziadku odziedziczyłam włosy, upór i zamiłowanie do siadania na drabinie...;o)
     Może to wrodzony urok Pierworodnego, ale "maślane oczy" robił na Jego widok również Dziadek...


     Ten "ważniejszy" !! Którego nazwisko nosił "Mały Rozbójnik"...
     Był Ojcem dwójki Dzieci...A właściwie Matką i Ojcem, bo Teściowa zachorowała kiedy Pan N. był kilkuletnim Chłopcem...
Radził sobie z tym najlepiej jak umiał...
     Ale prawdziwą eksplozję uczuć wywoływał u Niego ten mały Człowiek...
Mógł wszystko !!
Grać na instrumentach muzycznych, których Teść miał sporo...Nie wyłączając skrzypieć, które w tym zestawie były "perłą w koronie"...Mógł kruszyć ciastkami, chociaż Teść był bardzo czuły na punkcie porządku...A z czasem pojawiła się "szuflada", w której Dziadek przechowywał smakołyki dla Wnuka i pasł Go nimi, mimo naszych sprzeciwów...
Doczekał czwórki Wnuków, ale ten jeden Wnuk był szczególny...
     Drugi Dziadek nie pozostawał w tyle...


     Jako Ojciec spisywał się nieźle...Chociaż w rodzicielstwie popisał się skromnie...
Miał jedną Córkę...
     Po urodzeniu mnie kąpał, bo Mama wykazywała w czasie kąpieli zbyt mało czułości (!!)...Godzinami chodził na spacery i opowiadał w tym czasie nieziemskie historie...Pokazał góry i nauczył pokory względem ich potęgi...
Był dumny ze mnie kiedy w wieku trzech lat wlazłam na słup energetyczny...Był dumny kiedy w wieku sześciu lat spadłam z płotu i nie uroniłam nawet jednej łzy, chociaż Mamie brakło opatrunków na rany od starych gwoździ...
     Nauczył jeździć na łyżwach (a nawet zrobił prywatne lodowisko w ogródku)...Nauczył jeździć na nartach...Na rowerze...Na wrotkach...Przeskakiwać płoty...Włazić na drzewa...
     To z Ojcem "załatwiałam" wybite szyby i szkolne "incydenty"...
     Był "ostatnią instancją", która dowiadywała się o moich kłopotach..."Instancją" od spraw "nie do załatwienia"...Z resztą radziłam sobie sama...
     Z tym durszlakiem spędził prawie cały urlop, bo Pierworodny pokochał karmienie kur...Rankiem zbiegał z ganku i właził prawie cały do króliczych klatek...Potem następowało karmienie kur...A potem...


     Moi Faceci ruszali w Świat...
Uwielbiam to zdjęcie...
     Pierworodny spędzał w nosidełku większość czasu...Złaził w ten sposób Beskidy i Bieszczady...Na "grzbiecie" swojego Taty...
     Tata Go kąpał (bo tylko Tata umiał tak "otrzepywać" po kąpieli, że całe mieszkanie wypełniał radosny śmiech), Tata sypiał w łazience siedząc na muszli klozetowej, bo szum wody usypiał Gagatka w czasie kolek, tylko Tata umiał naprawić "kota w butach"...
     No i był perfekcyjnym krokodylem...


     Popłoch na kąpielisku był tak ogromny, że nawet "obce" dzieciaki czmychały w popłochu...Chociaż prym w sprintach dzierżyła nasza Córcia...Pierworodny ze stoickim spokojem sześciolatka czeka, aż Tata wypłoszy "Dzieciarnię" i będzie można poskakać z ojcowych ramion "na główkę"...
Bywało również tak...


     Pod czujnym okiem Taty, Córcia czyni pierwsze "kroki" za kierownicą...Jej mina jest szczególna...Do pedałów Jej trochę brakowało, więc Tata pilnie śledzi tor jazdy, żeby pierwsza jazda nie zakończyła się kraksą...
     Wtedy jeszcze nie było "mody" na bycie Ojcem...
     Nikt nie nagłaśniał roli rodzicielskiej i wychowawczej...
     Ojców częściej spotykało się w piwiarniach niż na placach zabaw...
Bycie Ojcem to męska sprawa...
Niewiele o tym wiem...
     Ale wiem, że kiedy Facet wie jak być Ojcem, to życie Matki staje się łatwiejsze, a życie Dzieciaków piękniejsze...
     Ot, i cała tajemnica...

12 komentarzy:

  1. Nic dodać, nic ująć - pięknie :-)Całkiem przyzwoity zasób zdjęć, taki "męski" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś Pierworodny scalił pokolenia...;o) Chociaż brakuje Jego "ojcowskiej" fotki...;o) Strasznie nam się Dzieci postarzały...;o)

      Usuń
  2. Było nas pięcioro, czterech braci i ja jedna i mimo to nigdy nie byłam córeczką tatusia. Próbował wcisnąć mnie w ramy matki polki i wzorowej pani domu, co zupełnie mi nie odpowiadało, więc uciekałam od niego w głąb siebie. Wiem że bywał dumny z moich zdolności i na swój sposób nas kochał, im był starszy tym bardziej zmieniał się na plus, ale ja i tak nie potrafiłam go polubić...
    Życie mojej mamy było bardzo trudne, nie chciałam takiego życia, dlatego nigdy nie założyłam rodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby mnie ktoś wciskał w ramy matki polki i wzorowej gospodyni, to też bym się zjeżyła...;o)

      Usuń
  3. Gdy Miłość rządzi, co potrzeba więcej?.........o;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę rozsądku i parę nominałów w portfelu...;o)

      Usuń
    2. ciiiiicho! dzisiaj jeszcze ten Dzień Ojca!....;o)

      Usuń
    3. Cicho siedzę jak ta myszka...;o)

      Usuń
  4. Ależ piękny wpis na cześć Ojca...
    Piękniejszego nie czytałam. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę uznania przecież Im się należy !! ;o)

      Usuń
  5. Wspaniałego miałaś Tatę Gordyjeczko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniały to On nie był, ale to już tylko wspomnienia...;o)

      Usuń