Ja jechałam do Paryża dla Luwru...
A Pan N. ??
No cóż...
Logicznym się wydaje, że Pan N. jechał do Paryża dla mnie...;o)
Ale...
Było coś, co roziskrzało oczęta mojego Ślubnego bardzo...Bardzo, bardzo !!
Disneyland Paris...
A skoro On dla mnie ścierpiał podróż, muzealny maraton, a nawet hotelową przeprowadzkę...
Mnie pozostało w rewanżu siąść na kolejkę górską...
Ot, wot...
A że pierwiastek dziecięcy mamy oboje rozwinięty na poziomie ponadprzeciętnym, więc zaliczyliśmy wszystkie "łódeczki", "huśtaweczki", "ciuchcie"...Byliśmy w "Krainie sierotki Marysi",
i w "Krainie Alladyna",
i w "Krainie Piratów"...I zaliczyliśmy wszystkie kolejki górskie...
Ło Matko i Córko...
Do dzisiaj nie wiem jakim cudem...
Niestety nie mam zdjęcia z Kubusiem Puchatkiem...
Rozważałam...Pragnęłam...Ale nie mam...
Do kolejki wpuszczano Obywateli do 120 cm wzrostu...
A potem poszliśmy do sklepu, żeby nabyć stosowne pamiątki dla naszych Nielotów...
Wydaliśmy fortunę !!
31,90...
Tłumaczył nas jedynie fakt, że przez ostatnich kilka godzin zwisaliśmy głównie głowami w dół...
Ale to było fajne miejsce...
Głównie dlatego, że mieliśmy luzy...Chodziliśmy gdzie chcieliśmy...Odpoczywaliśmy kiedy chcieliśmy...No i...
Sprzęt w Disneylandzie obsługiwali głównie Polacy...:o)
Kiedy tylko odzywaliśmy się w ojczystym języku, zaraz był dialog...
- A Wy skąd ??
- Z Zaścianka...
- A ja z Krakowa !! Pozdrówcie "Zygmunta" !!
A potem był okrzyk...
- Jadą nasi !!
I w tłumie pojawiały się machające dłonie...
Fajne to było...
Nawet Myszka Miki mówiła po polsku, ale Wam nie zacytuję...;o) Bo Ją musiał ktoś bardzo zdenerwować...
Mimo obaw jakie miałam na samo wspomnienie "Parku rozrywki", wychodziliśmy z niego totalnie wyluzowani, uśmiechnięci i szczęśliwi...
W autokarze sprawdziliśmy mapę...Byliśmy wszędzie !!
Sama sobie zazdroszczę tamtej kondycji...;o)
Myśli moja głowa:
OdpowiedzUsuńtylko gratulować!!!
Gratulacji wór,
Usuńwisieć głową w dół...;o)
Wręcz z bólu zawyłam
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie byłam!
Atrakcja to ładna,
Usuńdzisiaj bym nie wsiadła...;o)
Hehehe Gordyjko, nie byłam w Disneylandzie, za to byłam w Safariipark, kilka godzin szampańskiej rozrywki, głową w dół też ;)
UsuńI tak sobie myślę, że teraz nie dałabym już rady ;(
Z przerażeniem myślę o tym haśle: "Babcia tu"...Muszę opracować jakąś strategię...;o)
UsuńJa byłam w Efteling, też z głową w dól zwisałam ale w Paryżu nie byłam.. Tak czytam i czytam ,umknąl mi ten Paryż i wiele innych miejsc i już nie dam rady....no nie dma więc ograniczę sie do tego co mogę i lubie a Twoje wspomnienia i innych chętnie poczytam...
OdpowiedzUsuńNie da się być wszędzie...;o)
UsuńA moich wspomnień troszkę będzie, bo dusza łka do przygody, a człek coraz mniej młody...;o)
Jak to dobrze, że pozostaje w nas dziecko ... i to często do końca życia.
OdpowiedzUsuńJa takie wrażenia odnosiłam w Legolandzie 2 lata temu jak byliśmy tam ze Szczerbatymi.
Takie przygody jeszcze przed nami...;o)
UsuńA ja nie przepadam za kolejkami, łódeczkami itp...
OdpowiedzUsuńMam lęk wysokości i chyba dlatego...
Chociaż chętnie bym pozwiedzała Disneyland :-)
Ja mam chorobę lokomocyjną i morską, więc "bujanie" znoszę z trudem...;o)
Usuń