czwartek, 4 maja 2017

Galopem przez Paryż, czyli co komu pachnie...

     Luwr tłukł mi się po głowie nieprzerwanie...A oni ( to znaczy Organizatorzy) zabrali mnie na wycieczkę do...Muzeum Perfum !!
Ło Matko i Córko !!
Prawie czterdziestostopniowy upał i perfumy...
     Poczułam się jak w XVII wieku, kiedy to zamiast wody i mydła używano pachnideł...
Orzesz...(ko)...
Wytrzymałam 10 minut...To znaczy tyle, ile trwała trasa "techniczna"...
     - Jak Cię proszę...Chodźmy stąd !! - wyszeptałam konspiracyjnie do Pana N.
Wymruczał coś jakby...
     - Dzięki Ci Boże za rozsądną Żonę...
Ale mogę się mylić...;o)
Słodkawy smrodek pachnideł zwiał razem z nami...
     Woniałam chyba ze cztery godziny, mimo, że nie dałam się spryskać żadnym specyfikiem...
Przy autokarze stała gromada samotnych Panów i ja...
     Po godzinie Panie zaczęły opuszczać "śmierdzący" przybytek...Każda dzierżyła w dłoniach przynajmniej jeden flakonik "cudności"...
     - Może też sobie kupisz ?? - zapytał mnie Ślubny...
     - A chcesz obudzić potwora ?? - zapytałam, stosując spopielające spojrzenie...
     Z wdzięcznością przyjęłam fakt, że Pan Kierowca wzmógł działanie klimatyzacji i udawało mi się oddychać tlenem, a nie wyziewami z fiołków i róż (testerki były w gratisie, więc każda z Pań pachniała wszystkimi "woniami")...
     W ramach wietrzenia, Pan Wojtek zabrał nas na Wieżę Eiffla...
I tutaj ponownie poznaliśmy walory "Dobrego Przewodnika"...
Kolejka do wind była na jakieś cztery godziny czekania...
     W pierwszej chwili żałowałam, że mamy jechać windą, bo Panie jeszcze nie całkiem "wywietrzały", ale Przewodnik mnie uspokoił, że nawet na bezdechu dam radę...Po czym zniknął !!
Jak można zgubić ponad dwumetrowego Przewodnika ??
Można !!
     I ręczę Wam słowem, że jeśli się sam nie odnajdzie, to może w tym "zgubieniu" trwać wieki...
     Pan Wojtek odnalazł się po kilku minutach...
Przeliczył nas skrupulatnie, po czym oświadczył...
     - Zwartą grupą do przodu !!
I tyle nas w ogonku widzieli...
     Okazało się, że jedną z wind obsługuje, kto ?? Wiadomo !! Rodak !!
     A Pan Wojtek, przez czysty przypadeczek ma do niego numer komórki...
Wieży nie ma co opisywać...Jaka jest, każdy wie...
Kupa żelastwa...
Aż dziwne, że jej jeszcze od dołu złomiarze nie napoczęli...
U nas by już pewnie same drewniane podesty zostały...;o)
     Widok jak to widok...
     Paryż jak to Paryż...
Ale złażenie z Wieży ??
     Cud malina, lepszych ni ma !!
     Ależ mieliśmy frajdę ścigając się z windami !!
     Na dole to mieliśmy nieodpartą ochotę wbiec na górę, ale nas Pan Wojtek przystopował...
Obiecał mi Moulin Rouge i Łuk Triumfalny...
Korupcja zadziałała...
     Kiedy jednak Przewodnik spuścił nas z oka...
Ruszyliśmy galopem przed siebie !!
W końcu byliśmy mistrzami sprintu w szkole...;o)
     Upał prawie czterdzieści stopni...Droga pod górę...Tłum jak w niedzielę po sumie...A my gnamy trzymając się za ręce...
Dokąd ??
Do "aniołów" !!
Nie możemy być "w środku", to chociaż z daleka ...
     Stary gmach Francuskiej Opery Narodowej...I jej "anioły"...


     Pan N. zrobił mi to zdjęcie prawie leżąc na środku skrzyżowania (ku uciesze Francuzów)...Strasznie wysoko te "anioły" usiadły...;o)
     Byliśmy umęczeni, spoceni i niezmiernie szczęśliwi...
I zdążyliśmy dwie minuty przed czasem wrócić do autokaru !!
     Ten fragment Paryża bardzo mi się podobał...;o)
A potem był wieczorny rejs po Sekwanie...
     Nawet mnie bardzo nie muliło, bo Pan N. wynalazł dla nas cudne miejsce "na powietrzu"...
     Nie dość, że wszystko widziałam, to jeszcze lekki wiaterek poczułam w żaglach...Tfu, tfu, tfu...We włosach...A nawet założyłam płócienną koszulę z długimi rękawami !!
Co prawda, obsługa chciała nas eksmitować kilkukrotnie, ale udawaliśmy ślepych i głuchych na wszystkie "gwary" Świata...
No dobra...
     Paryż wieczorem jest piękny...
Bozia by mnie pokarała, jakbym powiedziała, że nie... 

19 komentarzy:

  1. O, są i plusy ;-)))
    Fajna ta wasza wycieczka jednak była ...
    Jakie mile wspomnienia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam do "fajności" potrzebna jest jedynie odrobina swobody...;o)

      Usuń
  2. Można by właściwie rzec, że wycieczka była ambiwalentna, co zapewniła jej na zawsze obecność w twej pamięci ;)
    Muzeum perfum to też nie moja bajka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie z aniołami, CUDO!!!!!

      Usuń
    2. Trudno zapomnieć, jeśli się od "dziecięcia" marzyło o spacerku po Paryżu...;o)

      Uwielbiam je !! Chociaż nie bardzo lubię się fotografować...;o)

      Usuń
  3. A ja straciłem powonienie,
    najmniej pięć lata temu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej nie czujesz smrodów tego świata...;o)

      Usuń
  4. Z wieczornego rejsu po Sekwanie pamiętam najbardziej widok podświetlonej Katedry Notre-Dame :-) . Przeszło 20-lat temu... Chaciałabym wrócić tam kiedyś. Odświeżasz wspomnienia, moje też :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym...chciała...

      Usuń
    2. A ja bym nie chciała...;o)
      Chyba, że do Luwru na rezydenta...;o)

      Usuń
  5. Zdjęcie cudne! Wspomnienia też :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To się umiesz malowniczo ustawić we właściwym towarzystwie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O! Maradag tym oświetleniem mi coś przypomniała. Kiedy ja byłam w Paryżu, to na wieży Eiffla była wyświetlana ilość dni do 2000 roku.:)))
    Buteleczkę perfum mam do dziś dnia. I nawet coś tam lekko chlupocze.:))) Nie widać ile, bo z zewnątrz metalowa. Oprowadzanie jakoś wytrzymałam, bo fascynowała mnie wymowa naszej przewodniczki. Taki klasyczny przykład Paryżanki.:))) No i byłam ciekawa, jak robiono perfumy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nasza" wieża była w barwach narodowych...;o)
      A z perfumerii najbardziej zafascynował mnie zarobek "Nosów", czyli ludzi pracujących przy kompozycjach zapachowych...To były pensje potężnie "śmierdzące" pieniędzmi...;o)

      Usuń
  8. Tak, zapachy potrafią zabić, nie da się ukryć. Mnie przynajmniej przyprawić o ból głowy i rozstrój żołądka - chociaż wydaje się to dziwne.
    Czyli w Paryżu to nie tylko Luwr ale też i inne miejsca Was zachwyciły :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki Twoim relacjom z Paryża, poczułam się jakbym tam była. Wycieczka do Paryża była wielkim marzeniem mojej matki, ja nie przepadam za podróżowaniem, ale zawsze chętnie czytam o doświadczeniach innych z takich eskapad, bo zawsze czegoś ciekawego można się dowiedzieć. A jeżeli jet to opowiedziane lekko i z humorem, tak jak w tym przypadku, to przyjemność się podwaja.Ukłony.

    OdpowiedzUsuń