środa, 26 kwietnia 2017

Wersalu nie będzie...

Hmmm...
     Tak onegdaj powiedział jeden z naszych Posłów...Świeć Panie nad Jego duszą...Bo może nie jedno miał na sumieniu, ale prawdę walił prosto w oczy, a łgać nie umiał...
     Wersal jednak będzie...
     No bo po co jechać do Paryża, jeśli się w królewskiej rezydencji nie zagości ??
Niepolityczne by to z naszej strony było...
No to jazda !!
     Czy ja Wam już wspomniałam, że lipiec 2003 roku został ogłoszony najgorętszym od stu lat ?? Nie ?? No to wspominam...
     Termometry łaskawie z rozpędu mijały kreskę 30, i dobijały do 40...W cieniu było 36...
Ekstra temperatury na zwiedzanie...
     Logicznym się więc wydaje, że pokochałam nasz autokar...A wielką sympatią darzyłam Kierowców. którzy włączali klimatyzację przed naszym przybyciem...
Opatentowaliśmy z Panem N. pewien wynalazek...
Na zwiedzanie braliśmy małe butelki wody (wtedy jeszcze butelka z wodą nie była śmiercionośnym narzędziem terrorystycznym), a w kieszeniach siedzeń pozostawialiśmy zapasy płynne, które się podczas naszej nieobecności chłodziły...
Przemówił przez nas "geniusz" !!
Po dwóch dniach nasz autokar wyglądał jak "cysterna"...W każdej kieszeni leżakowały 2-3 spore butle...Że też nie opatentowaliśmy tego na czas...
     Ale wracajmy do Wersalu...
     Tłum oczekujący przed wejściem lekko ochłodził panujący upał...
"Patelnia" podjazdu...Około siedmiu autokarów...Zwiedzanie "gęsiego"...
     Może lepiej ten Wersal zwiedzać zewnętrznie ??
Nie doceniłam Pana Wojtka...
     Okazało się, że jednym z Przewodników (licencjonowanych) na wersalskich salonach jest Polak, a na dodatek serdeczny Druh Pana Wojtka...
Jeden i Drugi świetnie znali panujące tutaj obyczaje i poinformowali...
     - Jeśli chcecie zwiedzić całość, to czekamy w ogonku 4,5 godziny, jeśli ominiemy dwa korytarze, to wchodzimy natychmiast...
Ło Matko i Córko !!
Wersal spod lady !!
     I gęsiego, jak jacyś przemytnicy, śmignęliśmy koło oczekujących Niemców, Czechów i Azjatów, do bocznych drzwi, które uchylił konspiracyjnie nasz nowy Opiekun...
     - Wierzcie mi na słowo, że w tamtych dwóch korytarzach nie ma nic innego, niż zobaczycie tutaj...- zapewniał...- A jeśli przygotowujecie się na widoki zbliżone do Wawelu, Zamku Królewskiego, albo chociaż Pieskowej Skały, to się zresetujcie...Aż jestem ciekaw Waszych min...
Fakt...
To była "mina"...
     Jedyną przestrzenią, którą można nazwać "królewską", jest Sala Lustrzana...Okna (na park), lustra i kryształowe żyrandole...Piękna przestrzeń...
     W 2003 roku można ją było wynająć po promocyjnej cenie...100 000 eurkoków...
     - To niewiele nam brakuje...- wyszeptał mi do ucha Pan N.
     - Nooo...99 950 , bo nie wiem czy bilon przyjmują...- odszeptałam...I ryknęliśmy śmiechem, chociaż atmosfera była raczej "lustrzana"...
     A potem były wąziutkie korytarze...Całe kilometry wąziutkich korytarzy...Setki komnat...Jedna podobna do drugiej...
Szczerze Wam wyznam...
     Administratora - Konserwatora - Kustosza Wersalu, to ja bym za j*j* powiesiła na latarni...Jeśli takowe posiada...
     Mam historycznego "fioła", po różnych zabytkowych przybytkach się plątałam, ale w życiu nie widziałam tak spartaczonych ekspozycji...Jakby specjalnie chciał Turystów zniechęcić...
     Jedyną Osobą, która się po skończonym zwiedzaniu uśmiechała, był nasz Przewodnik (ten wersalski)...
     - Duch w Narodzie nie ginie !! - radośnie oświadczył i wyznał...- Ja to muszę oglądać po kilka razy dziennie...
     W ramach wdzięczności i zrozumienia, złożyliśmy Mu zbiorowe kondolencje...A pewna Psorka z Polibudy Warszawskiej zaoferowała pomoc w znalezieniu pracy w Wilanowie...
Czy ten Paryż oczadział, żeby mnie tak dołować ??
Gdzie te moje doznania estetyczne ?? Gdzie kołatanie serducha z uniesień ??
Póki co, wracamy do autokaru napić się idealnie zimnej wody !!

19 komentarzy:

  1. Takie ciepełko zamawiam na teraz ...
    Allle zwiedzanie mieliście :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to Ty golfik ubierz !!
      Te komnaty i apartamenty, to jakieś "kawalerki" z zamierzchłych czasów...Nie wiem jak One (te koronowane głowy) tam się mieściły w tych krynolinach...;o)

      Usuń
  2. Takie ciepełko
    lubię... ździebełko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z utęsknieniem,
      na aury "zmienienie"...;o)

      Usuń
  3. Kiedy ja "wpadłam" na dwa dni do Paryża (było to w latach 90-tych), to z Wersalu pamiętam tylko Mona Lizę, do której należało podskoczyć nad głowami głównie Japończyków z pstrykającymi aparatami. No dobra...nie było tak wysoko do skakania. Też mielismy sprytnego przewodnika (nie staliśmy w żadnej kolejce, a do muzeum Rodena weszlismy "po godzinach"). A pogoda była paskudna. Siąpiło i było zimno. A ja chciałam być piękna i zrobiłam sobie trwałą (pierwszą i ostatnią)...Więc wyglądałam jak sfilcowany baran. Ach, byli czasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli do "Wersalki" jeszcze Pannę Lizę wcisnęli, to sobie już wcale zwiedzania nie wyobrażam...;o)
      Przepraszam, ale "sfilcowany baran" ogromnie podziałał na moją wyobraźnię...;o)

      Usuń
    2. A ona to tak aby nie w Luwrze jest?
      Moja pierwsza trwała wyglądała jak afro... Koszmar.:)

      Usuń
    3. Ja się nie czepiam, bo nie wiem gdzie była w latach 90-tych...;o)
      A mojej pierwszej trwałej wcale nie było widać...:o]

      Usuń
  4. Pełne zrozumienie. Większość tych cudownych zamków nad Loarą to tylko bryła. W środku echo dudni w pustych brzydkich salach. Pałac królewski w Holandii - tragedia! Kicz i bazar dla odmiany, napchane klamotami tak, że przejść się nie da. Z całą pewnością ich tu nie było w tamtych wiekach. Itd.
    Tak, tak.. Nie ma to jak nasze pałace, nasze zamki.
    Może w jednym czuję lekki kompleks - nasze kościoły, choć często bogate, nie dorównują jednak katedrom hiszpańskim czy włoskim. Ale reszta... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozabierali skąd się tylko dało, to wciskają gdzie się da...Do Wersalu ewidentnie już się nie da...A "uwieszanie dzieł" bez składu i ładu, świadczy jedynie o makabrycznym guście...Albo byłych, albo współczesnych Pokoleń...;o)

      Usuń
  5. Z Wersalu też pamiętam przesyt. Tylko żałuję, że byliśmy w takiej porze, że nie mogliśmy docenić piękna ogrodów.
    I pamiętam posąg Ludwika XIV. Konkretnie zainteresował mnie... koń. Ma niezwykle bujny ogon z kokardą.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas do ogrodów za karę by nie zagnali, bo po Wersalu mieliśmy dość, a na zegarze południe - idealna godzina na zwiedzanie otwartych przestrzeni...;o)
      Ogon z kokardą potwierdzam !! ;o)

      Usuń
    2. Tak się zastanawiam, czy czegoś nie skopali w wizerunku króla i ten ogon miał odwracać uwagę...:)))

      Usuń
    3. Pewne jest, że koniowi na tym nie zależało...;o)

      Usuń
  6. Na mnie Wersal nie zrobił żadnego wrażenia. Byłam rozczarowana i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musimy mieć jakąś "skazę narodową", że ten Wersal zbiorowo nam nie "podchodzi"...;o)

      Usuń
  7. Pamiętam, że mi nogi w ... migdały weszły /chociaż mi je kiedyś wycięto tzn. migdały/ jak skończyłam ten Wersal zwiedzać.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla nas to była dopiero 1/3 zwiedzania na ten dzień...;o)

      Usuń