piątek, 22 stycznia 2016

Problem z kobietami...

     Oki...Liczba mnoga została przeze mnie zastosowana przewrotnie...Chodzi o Kobietę, sztuk - Jedna, egzemplarz niepowtarzalny (przynajmniej taką mamy nadzieję)... 
     Co dwa-trzy miesiące, Kobieta owa jest nieodłącznie tematem naszych małżeńskich dywagacji, i wierzcie mi na słowo, nijak ogarnąć tego rozumem nie umiem...
     Pan N. pracuje w męskiej Brygadzie, w której jedynym Egzemplarzem płci przeciwnej jest właśnie owa Pani...Kobieta w wieku dojrzałym, bo za kilka miesięcy odchodzi na emeryturę...
     Nie wiem, jak wyglądają Jej kontakty z innymi Pracownikami, ale kontakty z Panem N. wyglądają dziwnie...
     Ostatnio zagotowała nam mózgowia tak...
     Pan N. stał i rozmawiał ze swoim Kierownikiem, dyskusja dotyczyła tematu, który rozpoczęli kilka godzin wcześniej (w cztery oczy)...Tak zwana kontynuacja tematu...
     Temat w żadnej mierze nie dotyczył owej Pani, ani żadnych elementów, z którymi mogłaby się poczuć powiązana (w procesach technologicznych i organizacji pracy nie uczestniczy)...
     I kiedy Panowie dyskutują w najlepsza, Kobieta podchodzi energicznie do Pana N. i zaczyna wywijać kończynami górnymi tak energicznie, że mu paluchy w usta wkłada i po twarzy "poklepuje"...
W gratisie dorzuca mało pochlebny epitet...
     Chłopaki zamurowane niczym dwie Statuy Wolności, że "kopary" Im opadły w okolice kolan...
     Kiedy już pozbierali to swoje "jestestwo" Pan N. wyraził dosadnie swoje zdanie na temat takiego zachowania...
Uprzejmy nie był...
Może gdyby to był pierwszy raz, to by Mu tej uprzejmości wystarczyło...
Kobieta poczuła się urażona...
     Poprzednio też poczuła się urażona, bo kiedy poprosiła Pana N. o zrobienie zrzutu dokumentów, którego sama nie była w stanie zrobić, fakt, że On zrobił to przy pomocy kilku kliknięć w klawisze klawiatury, w parę minut, spowodował wybuch histerycznego płaczu...
Zapytana o powód łzotoku oświadczyła, że Pan N. Ją zdyskredytował...
Zawsze coś...
     I szczerze się przyznam, zaczyna mi brakować pomysłów na tłumaczenie dziwnych zachowań...
     Najpierw próbowałam to podciągnąć pod urok osobisty Ślubnego i obrócić w żart...Potem powołałam do życia tak zwane "trudne dni"...Potem w szranki stanęły Jej ewentualne konflikty małżeńskie (sama bym się z taką żoną kłóciła nieustannie)...Potem z odsieczą przyszło klimakterium...
     Teraz już brakło mi konceptu, bo Pan N. zapytał rzeczowo, ile takie klimakterium może trwać...
Hmmm...
Wiecznie ??
     Przez jakiś czas rozważałam wykonanie do niej telefonu i zdyscyplinowanie bezpośrednie, ale wedle Jej przeświadczenia, jestem Kurą domową zdominowaną przez Pana N.
Ło Matko i Córko...
Jeszcze Babie przyjdzie do głowy, że mnie Pan N. na "muszce" trzyma, żebym przez tego fona z sensem gadała...
A że rozmawiałam z Nią w swoim życiu już trzy razy, to jakoś na więcej ochoty nie mam...
     Problem pozostaje, bo Pan N. jakoś do tej Jej emerytury przetrwać musi, a jeśli utrzyma dotychczasową "formę" to "napaść" nastąpi jeszcze co najmniej dwa razy...
Po ostatniej "burzy mózgów" oświadczył...
     - Nie pójdę na Jej pożegnanie (spotkanie Pracowników na imprezie pożegnalnej z Emerytem) !! - i Ślubny przygląda mi się podejrzliwie, oczekując na reakcje...
     - Zdziwiłabym się gdybyś poszedł...- potwierdziłam...
     - Nawet się na tą imprezę nie złożę !! - słyszę radosny odwet w głosie Pana N.
     - Mnie się wydaje, że więcej będzie takich "Oportunistów"...
     - Myślałem, że będziesz mnie przekonywać...- ulga emanuje z każdego słowa...
Przekonywać ??
     Przez kilkanaście lat pracowałam z Kobietami i Mężczyznami, mało tego, byłam Ich zwierzchnikiem, wiem jak cienka jest granica między "koleżeństwem", "zwierzchnością" i "poprawnymi relacjami"...
A teraz ??
     Teraz czekam na dzień, w którym ta Kobieta odejdzie na tą emeryturę...
     Pan N. postanowił nie chodzić do Jej biura, a dokumenty będą Mu przynosić Współpracownicy...
     Czort wie, co tej Babie jeszcze do głowy wpadnie...
  

14 komentarzy:

  1. Może po prostu bardzo przeżywa że niedługo odejdzie na emeryturę i nie może sobie poradzić z emocjami.
    Tak mi przyszło do głowy.
    Pozdrówki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I od dziesięciu lat już Ją to przeżywanie emerytury tak dręczy ?? Ale kombinuj, może jakoś tą zagadkę rozwiążemy...;o)

      Usuń
    2. Kiedy ja słaba jestem w "kombinowaniu".
      Może baba po prostu wredna jest????

      Usuń
    3. I do tej wersji się skłaniam...;o)

      Usuń
  2. To jest problem. Nie wiadomo, jak ta pani zachowywała się wcześniej?
    A teraz ma na pewno jakiś wielki problem, może myślała, że jest księżniczką wśród rycerzy i ci będą jej usługiwać i nadskakiwać ... a panowie nie mają na to najmniejszej chęci i czasu. Mają swoje Księżniczki w domach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzedni Kierownik też miewał z Nią "jazdy"...To już lata całe trwa...
      Opcję "jej wysokości" też braliśmy pod uwagę...Twardy "orzech"...;o)

      Usuń
  3. Może odcierpia wiek emerytalny?

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak> Z taką pracować ,to żadna przyjemność.Pozdrawiam.Ula

    OdpowiedzUsuń
  5. Przedtrwać w spokoju ducha - wiem nie łatwo. Ale warto.
    Pracowałam kilka lat W Holendrowni w t.z.w. Zakładzie pracy chronionej. Tam to była jazda. Jak n.p. był zły biometr, to wszystkie zamaskowane "koty" wychodziły z kątów.
    Przebierałam sie wtedy za cichą myszkę i starałam się nie wchodzić nikomu w drogę.
    Pewno Kobieta raz na jakiś czas reaguje negatywnie na skok cisnienia lub zły biometr tego dnia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sobie wyobrażam, jak się Chłopaki przebierają za "ciche myszki"...Całe stado "Szczurków"...:o)
      Sama jestem meteoropatką, ale jeszcze nigdy nikogo nie napadłam z powodu skoków ciśnienia i złego biometru...;o)

      Usuń
  6. No cóż, takie jest życie. Wiele wzlotów, ale też i upadków. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam wzlatywać, czy upadać,
    bo pokrętna Twoja rada...;o)

    OdpowiedzUsuń