Z wiekiem dzień urodzin staje się bardziej prozaiczny...Już się nie czeka...Nie odlicza dni...Niektórzy nawet usiłują zapomnieć o tej dacie...
Nie to, żebym zaklinała rzeczywistość, czy usiłowała zmienić datę urodzenia...
Ot, po prostu, życie toczy się dalej...
Z resztą...
Po zeszłorocznych szaleństwach jubileuszowych, ten rok miał być rokiem wyciszenia...
Poniekąd...
No i nadszedł...
Stuknął roczek...
Nasze Misie przyjechały z Krakusowa i zaczęło się szaleństwo...
Najpierw były życzenia i prezencik...
Ło Matko i Córko !!
Prezencik cudności ogromnej, tyle, że na realizację poczekać trzeba będzie pół rok...
Potem się okazało, że taki sam prezencik dostał też Pan N., jako że też niedawno miał urodzinki...Czyli radocha pełną gębusią...
Ale Dzieciaki poszły po bandzie...
- Idziemy w czwórkę !! - zakomunikowała Synowa, i serducho matczyne załkało ze wzruszenia...
Taki koncert ?? Ze Stadem ??
Pyszności !!
Księciunio wziął w jasyr Dziadzia (a może to Dziadzio wziął w jasyr Księciunia), w każdym razie małe i duże stópki człapały po wszystkich kątach, a z każdego kątka rozlegał się radosny śmiech...
Księciunio jest po prostu ogromnym ładunkiem radości...
Cieszy się ze wszystkiego...
Ale przebił wszystko kiedy jadł rosołek gotowany przez Babcię...
Pierwsza łyżeczka, uśmiech na buziulce i malutkie rączki zaczęły bić brawo !!
- BABA !! - powiedział Księciunio i po kolejnej łyżeczce znowu bił brawo...I zaglądał do miseczki, czy Mu czasem tego rosołku nie braknie...
Mina Babci ??
Nie pytajcie...
Babcia zaliczyła taki lot w kosmos, że trzymały ją te emocje jeszcze ze dwie godziny...
A kiedy Księciunio brzuszek miał już pełen, Pierworodny sprzątnął miseczkę, a ja nakryłam Go ukrytego za lodówką, jak wyjadał resztki...
Ło Matko i Córko...
Młody zapragnął odświeżyć sobie smaki dzieciństwa...
A przecież, dopiero co, to dla Niego gotowałam takie rosołki...
Potem wylądowali u nas dwaj Mikołajowie w świecących czapeczka, bo niestety do Krakusowa nie dotrą w najbliższym czasie...
Tym razem to Księciunio miał rozdziawioną buziulkę i wypieki...
Chociaż z prezentów najbardziej podobały mu się te mikołajkowe czapeczki...
A potem Pierworodny rozłożył nas na łopatki...Żeby nie powiedzieć, że nas znokautował jednym zdaniem...
- Macie jakieś plany na wrzesień ?? Bo jest fajna propozycja... - i kontynuował wyliczanie szczegółów...
Syn opowiadał z wypiekami na twarzy...Synowa przerywała dokładając detale...A nam wzruszenie odjęło mowę...
Dzieciaki chcą z nami spędzić urlop...
A największym Ich zmartwieniem jest fakt, że będziemy musieli jechać na dwa samochody...
Się porobiło...
Tylko... jechać!
OdpowiedzUsuńW plener skok,
Usuńprawie za rok...;o)
Super :) A wnusio już wie, jak tu Babcię rozmiękczyć jeszcze bardziej :))))
OdpowiedzUsuńNiby krzepka,
Usuńz babci drżąca galaretka...;o)
Uśmiecham się...
OdpowiedzUsuńNam też uśmiech jeszcze nie zniknął...;o)
UsuńGdzieś wyczytane czy zasłyszane:
OdpowiedzUsuńMŁODOŚĆ PRZYCHODZI Z WIEKIEM !!! :-)
Wszystkiego, wszystkiego i dużo!!!
Dzięki...;o)
UsuńNo cudności po prostu.
OdpowiedzUsuńA najcudniejszy oczywiście Księciunio.
Jak będziesz miała chwilę to zajrzyj do mnie - zobaczysz co Cię za parę lat czeka...:-)))
Księciunio ma władzę absolutną...;o)
UsuńTe rozkosze są mi obce, ale cieszę się z tobą:)))
OdpowiedzUsuńTego smaku opisać nie sposób...;o)
Usuń