Jadąc na Wrzosowisko ciągle czujemy niedosyt, chociaż ból w kościach podpowiada, że nawet te kilka godzin nie zostało zmarnowanych...
Wstajemy przed świtem, żeby towarzyszyć Słoneczku kiedy leniwie wypełza zza horyzontu...Czasem doprawdy, lekko nie ma...
Trzeba przegonić mrok...Trzeba rozgonić chmury...A na dodatek, trzeba rozpędzić mgły...
Zapracowane to nasze Słoneczko...
Ale kiedy już upora się ze wszystkimi przeszkodami to sprawia tak ogromną radość, że gdyby nie fakt absolutnego braku talentu w tej dziedzinie, to śpiewałabym najpiękniejsze arie świata...
No cóż...
Skoro do śpiewania się nie nadaję, to czas brać się do pracy...
Najpierw trzeba odwiedzić naszych "kosmitów"...
Wielu ich przybyło...
Do każdego trzeba podejść... Z każdym trzeba się przywitać...Każdemu trzeba poprawić kubraczek i zerknąć, czy dzicy gości (zające i sarny) nie dobrali się do młodziutkich pędów...
Jeśli się dobrze wsłucham, to "kosmici" mi opowiedzą kto ich odwiedził, czy bardzo padał deszcz, z której strony wiał wiatr...
Lubią rozmawiać...
Tuż obok leżakują truskaweczki...
Już gotowe do zimowania, otulone...
Niektóre ciekawie wystawiają spod agrowłókniny delikatne listeczki, jakby chciały zapytać:
"Czy już czas ??"
Hmmm...
Zaglądam...Tłumaczę...
I doczekać się nie mogę, kiedy będę odkrywać je wiosną...
Ale teraz muszą spać...Muszą odpocząć, żeby wiosną zaszeleścić listeczkami i zakwitnąć białymi perełkami, a potem obdarzyć nas słodziutkimi truskaweczkami...
Takie pyszne były w tym roku !!
Echhh...
Chyba czas się wziąć do pracy...
Pan N. przygotował już nowy kompostownik...
Krząta się teraz, przygotowując "Orzeszka" do zimy...
A ja wróciłam do stałego zajęcia...
Pielę...
Tym razem pielę wierzbę...
Przycinam...Dosadzam...
Sporo mam jej jeszcze w repertuarze...
No cóż...
Na wiosnę posadziliśmy 1000 sztobrów...Kilka sadzonek się nie przyjęło, ale biorąc pod uwagę jakie warunki w lecie miała wierzba, to spisała się doprawdy znakomicie...
Zostało mi jeszcze do obrobienia jakieś osiemset sztuk, więc jakby ktoś z Was poczuł w sobie powołanie do pielenia, to zapraszam...
Gwarantuję ból kości, mięśni, idealną ciszę i takie widoki...
Mogę dorzucić do oferty kubeczek pysznej herbatki...;o)
Bo herbatka na Wrzosowisku smakuje wyśmienicie...
Bez względu na porę roku...
Szkoda tylko, że teraz dni są takie króciutkie...
Szkoda,
OdpowiedzUsuńże tak krótki dzionek,
ale już niedługo...
Będzie minut dodawanie,
Usuńjak Nowy Roczek nastanie...;o)
Są bardzo krótkie ale na nowy rok na barani skok i znów zacznie nam dnia przybywać, a więc trzymajmy się, aby do nowego
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Minutki pójdą w cień,
Usuńbo dojdzie jeden dzień...;o)
Widzę, że kosmitów coraz więcej:-)))
OdpowiedzUsuńJa ciągle czekam na śnieg, bo wtedy to jakoś jasniej będzie.!!!
:-)
Przecież uprzedzałam, że to inwazja...;o)
UsuńJa o śnieg poproszę, jak skończę obrabiać wierzbę...;o)
ech.. ileż to pracy, ale jaka satysfakcja....
OdpowiedzUsuńPracy jest ilość niewyobrażalna...;o) I zawsze zostaje coś na zapas...;o)
UsuńPatrząc na twoją pozycję przy tym pieleniu, aż dziw, że po pierwszej setce nie odwieźli cię na ostry dyżur ortopedyczny! Szanuj kręgosłup, kobieto!
OdpowiedzUsuńJa też śpiewać nie umiem, ale jakbym miała do wyboru to pielenie, to zapisałabym się na jakieś lekcje czy coś... I wtedy mogłabym się wydzierać do woli:)))
Nie żebym sobie czasem nie pomruczała...;o) A pozycja nie jest "do pielenia", tylko mnie Pan N. w locie odchwaszczającym złapał !! Właśnie się prostowałam...;o)
UsuńPiękna pogoda sprzyja takim pracom, ale....czyż teraz nie pora odpoczynku od takich prac? ;)
OdpowiedzUsuńAleż Wy tam musicie mieć powietrze! :)
Przy takiej pogodzie to na odpoczynek się nie zanosi...;o) A powietrze jest kryształ !!
Usuń