Jesteśmy dziećmi "komuny"...No cóż...Data urodzenia do czegoś zobowiązuje...
I jak na "dzieci komuny" przystało, posiadamy kilka cech, bez których owo komunistyczne Pokolenie obyć się nie mogło...
Jedną z takich cech, nie śmiem twierdzić, że podstawową, było "kombinatorstwo"...
Każdy kto w "komunie" żył, wie, że bez kombinowania w "komunie" żyć się nie dało...
I choćby teraz nie wiem jak bardzo wolnością można się było zachłysnąć, to owo "kombinowanie" zawsze górę weźmie...
To Pokolenie umie malować, tapetować, murować, szydełkować, haftować, szyć, upiec ciasto z niczego i przygotować przyjęcie na dwadzieścia osób przy pustawej lodówce...
Idealne cechy do przetrwania...
Nasze "uśpione" przez wiele lat "kombinatortwo" okazało się bardzo przydatne na Wrzosowisku, szczególnie, że wybujałymi finansami to my nie śmierdzimy...
No to kombinujemy...
Ja "kombinuję" jak nas wyżywić przy pomocy płodów rolnych, które dały odpór chwastom i nie nadwyrężać przy tym karty bankomatowej...
Pan N. kombinuje, jak nam usprawnić i uprzyjemnić trudy doprowadzenia Wrzosowiska do użytku...
Tym razem powstał stół...
Jeszcze wymaga odrobinę uwagi, bo nie jest oszlifowany, ani pomalowany, ale wygląda jak baletnica szykująca się do kolejnego pirueta...
Po prostu...Po całości jest cudny !!
Ale mamy też nasze zgryzoty...
To nasza największa "zgryzota"...
Tak, tak...
To Filip...
Psina przywiązuje się do nas coraz bardziej...
Przybiega natychmiast po naszym przyjeździe...Radośnie merda ogonem...I pozostaje z nami aż do wyjazdu...
Nawet sypia na Wrzosowisku...
Woli plandekę w sadzie, niż "dach nad głową" u swojego Właściciela...
W nocy robi "obchody" naszej posesji...A rankiem wita nas radosnym "grzbiecikiem" w dwie strony...
Przez cały dzień uważnie nas obserwuje, jakby chciał wyczytać nasze potrzeby...
"Idziecie pracować ??"...To ja będę pilnował "orzeszka", ale najpierw sprawdzę, czy w sadzie nie czyha jakiś wróg...
"Odpoczywacie ??"...To położę się przy was i odrobinkę odsapnę...
"Świstacie na rudzielca, żeby nie sikał na wierzbę ??"...Pogonię niecnotę aż za drogę...
A jego pysk "uśmiecha" się coraz częściej...
Kiedy wyjeżdżamy, siedzi na podjeździe z tak zbolałą miną, że staramy się nie patrzeć we wsteczne lusterka...
Filip cierpi...
Cierpi każdy kłaczek jego sierści...
My też cierpimy...
Z każdym dniem Filip przywiązuje się bardziej, i z każdym dniem zbliża się chwila, że przez kilkanaście tygodni nie będzie nas na Wrzosowisku...
Jak Filip przetrwa zimę z psią tęsknotą ??
Brrrr...
Nawet myśleć o tym nie mogę...
Najtrudniejsze
OdpowiedzUsuńchyba będzie
jesienne rozstanie?
Aż strach myśleć...
UsuńW tym temacie moje słowa,
Usuńtrzeba wcześniej zdecydować!
Zdecydować o czym ??
UsuńPory roku zauroczyć ??
O to chodzi mi się zdaje
Usuńczy go weźmiesz czy zostaje?
Filip ma Właścicieli i dom, nas sobie po protu wybrał...
UsuńZabieranie go nie wchodzi w grę...My się nie nadajemy na "posiadaczy"...;o)
Stół już jest więc opić by trzeba by było tak na mój gust hahaha
OdpowiedzUsuńa z psiną będzie ból straszny i dloa was i dla niego!
Na imprezę zapraszamy,
Usuńskoro stół i ławkę mamy...;o)
A żebyś wiedziała zeby tylko bliżej było na stole by sie zapełniło:)))))
UsuńLudzie w Kosmos latają...;o)
UsuńTo prawda bo przecie góra z górą nie ale człowiek z człowiekiem tak!
UsuńI tej wersji się trzymajmy...;o)
Usuńteż tak uwazam:)
UsuńA ta psinka to całkiem bezpańska?
OdpowiedzUsuńBo może by go wziąć na zimę???
Ależ Filip ma dom !!
UsuńTylko właścicieli sobie zmienił teraz "pod gust"...;o)
No sama widzisz że jeszcze nie wytrzeźwiałam:-)))
UsuńPijaczka...:o)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie ma co ukrywać!!!
OdpowiedzUsuńJuż się nie ukryje...Poszło w Świat...;o)
Usuń