niedziela, 22 lutego 2015

Tajemnica słowa "INTERPRETACJA"...

     No to "nadejszła wiekopojmna chwiła"...
Ufff...
     Po trzymiesięcznych przygotowaniach, ruszyliśmy w kierunku naszego Wrzosowiska...
Tym razem grabki i motyczki pozostały w domeczku, a my uzbroiliśmy się w tekę papierów...
     Czas zacząć "walkę" z Urzędnikami...
     Każdy kto miał chociaż kawałeczek ziemi (nie mówię o tej w doniczkach), wie, że bez całego stosu "zezwoleń", to może sobie na tej ziemi, ewentualnie, "bąka puścić"...
O "puszczeniu" czegokolwiek innego decydują Urzędnicy...
No to "do boju"...
     Przepisy i ustawy "ogarniałam" przez miesiąc...Drugi miesiąc tworzyłam "wnioski o zezwolenia"...Potem zaczęłam wydzwaniać i zasięgać wiedzy "u źródła"...
No cóż...
Wiedziałam, że lekko nie będzie...
     Słowem kluczowym owych "zezwoleń" była "INTERPRETACJA"...
     Zaczęliśmy oczywiście od "Geodezji", bo wiadomo, że żadnych zezwoleń nie otrzymamy bez porządnej mapy...
     Pan "od map" okazał się Człekiem przesympatycznym, uczynnym i tak zaangażowanym, że "banan" sam jakoś zajaśniał na naszych obliczach...
Ależ Mu zależało !!
     Bez zbędnych "nacisków" z naszej strony, udzielił nam nawet wskazówek, co też uczynić mamy z "szopą", która na mapach jest, a w rzeczywistości to już jej od kilku co najmniej lat nie ma...
Można by nawet stwierdzić, że jesteśmy w posiadaniu "szopy wirtualnej"...
A niech tam...
Od przybytku, głowa nie boli...
     Uzbrojeni w mapy i "wnioski" ruszyliśmy do "Gminy"...
     Tam, nasze "banany" zgniły zaraz po grzecznym "dzień dobry"...
     Pan Urzędnik okazał się Egzemplarzem mało życzliwym, żeby nie powiedzieć, że swoją funkcją był "przytłoczony"...
Nawet w papiery nie zerknął (że o awarii oprogramowania komputerowego nie wspomnę), i oświadczył, że na tych gruntach budować się nie możemy...
Jament !!
Budować??
Jakie budować ??
Skoro chcemy jedynie postawić domek narzędziowy, żeby nie taszczyć tych grabi i motyk ??
Nie !! I kropka...
     Mnie ręce opadły, bo już widziałam, jak stosy "odwołań" będę tworzyć, zamiast tą motyczką dzielnie machać...
A w Panu N. chyba ta moja "półgóralska" krew zawrzała...
I nagle z sąsiedniego biurka rozległ się głos:
     - Państwo chyba wcale nie muszą występować o to zezwolenie...
Głos był spokojny, wyważony...
Zamarliśmy zbiorowo...Ja, Pan N., i "Urzędnik Oportunista"...
     - Domek nie jest mieszkalny, nie ma fundamentów...To do "Starostwa" trzeba zgłosić...Jakby były jakieś problemy, to proszę wrócić do nas... - kontynuował Głos...
Do Was ??
W życiu !! 
Do Ciebie Głosie Urzędnika, z przyjemnością...(pomyślałam sobie)
     - Tylko tych wniosków nie pokazujcie...- usłyszeliśmy przekraczając próg...
Wioski ?? Jakie wnioski ?? My żadnych wniosków nie mamy...
     Ruszyliśmy na "podbój" Starostwa...
     Pani w Starostwie wyglądała na smutną...Na dodatek przerwaliśmy Jej śniadanie, więc wiedziałam, że lekko nie będzie...
Każdy wie, że śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia...
Wystąpiliśmy w roli śniadaniowych intruzów...
     Dostaliśmy nowy "wniosek" do wypełnienia, Pani służbowo poinformowała nas co mamy wypełnić, a co pozostawić...
     Z racji odległości postanowiliśmy nie zwlekać i zajęliśmy stanowisko przy stoliku, na korytarzu...
Ja wypełniałam, Pan N. rysował...
Poczułam się jak w trzeciej klasie Podstawówki...
Tam też tak spędzaliśmy czas...
Na wniosek Pani zareagowała:
     - Taki wniosek nie przejdzie...
Orzesz...(ko)...
A cóż temu wnioskowi brakuje ??
     - Budynek nie ma fundamentów...Nie przejdzie...
Ki czort ??
     Tym razem Panu N. ręce opadły, a we mnie zawrzała ta "półgóralska" posoka...
     Nachyliłam się do Pani i wyszeptałam głosem najsłodszym ze słodkich (no wiecie, taki szeptany ulepek, co może gardziel zaklajstrować na amen)...
     - Wozimy narzędzia prawie sto kilometrów...Niechże nam Pani pomoże...
Pani wzrok na mnie podniosła i...
     - To nie mogą być bloczki betonowe...To muszą być stopy betonowe...- wymruczała...
Ło Matko i Córko !!
Korekty dokonałam natychmiast, przy pomocy długopisu i parafki Pana N. ...
     - To nie daje Państwu gwarancji, że wniosek zostanie przyjęty...- usłyszałam na "do widzenia"...
Powietrze ze mnie uszło...
     Skąd Petent ma wiedzieć, jaka "interpretacja" przepisów obowiązuje danego Urzędnika ??
     A może owa "interpretacja" przed śniadaniem jest inna, a po śniadaniu inna ??
     Sympatyczna Pani Sekretarka wykonała ksero, wniosek przyjęła "do rozpatrzenia" i rozpoczęliśmy proces "oczekiwania na decyzję"...
Właściwie, to na brak decyzji...
Bo jak nic nie przyjdzie przez miesiąc, to znaczy, że te "stopy" wystarczyły, a jak stworzą jakąś bumagę, to trzeba będzie się odwoływać...
     - Kawa i obiad, czy obiad i kawa ?? - zapytał Pan N.
     - Kawa i obiad !! - musiałam uporządkować stan chaosu szarych komórek...
Przy drobiowej roladce zdecydowaliśmy, że zawalczymy o "wodę"...
Przecież sporty ekstremalne lubimy ogromnie...
     - Zobaczmy przynajmniej, gdzie te "wodociągi" są... - zachęcał Pan N.
Dobrze Chłopak kombinuje...
Terytorium nieznane...Godzina późna...Procedury złożone...
Rekonesans zrobić trzeba...
     Po kwadransie wychodziliśmy z "Wodociągów" z "zezwoleniem na przyłącze" w garści i namiarami na Projektanta...
Orzesz...(ko)...
Przecież to też Urzędnicy byli ??
A może nie ??
Z tego wrażenia musieliśmy posiedzieć w "nagusku" bezczynnie...
We łbach nam się kotłowało...
Odnieśliśmy sukces, czy nie ??
Hmmm...
No cóż, czas pokaże...

13 komentarzy:

  1. Nie nadążam! Tak dzień po dniu, a pracować, jeść i sprzątać trzeba. A czasem jeszcze trochę pospać ;-) Ja dopiero z komentarzem o żyrandolach: jak spór o żyrandole to mam w oczach wojnę państwa Rose ;-) Może ich tam wszystkich zawiesić i spór sam się rozwiąże? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nerwujsja Noti...Nadrobisz, jak zamilknę na dłużej...Teraz tak na zapas bazgram, żebyś nie tęskniła...;o)

      Usuń
  2. Przeżywałem z Wami
    i czekać będę z Wami
    na... dalsze "decyzje"!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlatego nie chcę wracać do Macierzy..... Tutaj jakoś tak normalnie jest w urzędach. Tylko czasem walczy się z ludżmi.... Ale to juz inna para kaloszy.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie brakuje Ci tego dreszczyku emocji ?? ;o)

      Usuń
    2. He, he, żebyś wiedziała ile dreszczyków mam tu każdego dnia.....ale jk już wspomniałam - chodzi o ludzi....a konkretnie mojego ex.

      Usuń
    3. Każdy ma jakiegoś "Dusiołka"...;o)

      Usuń
  4. To powodzenia :)) Dobrze,że wodę udało się Wam szybko załatwić. Co do szopek, to słyszałam w radiu, że przepisy maja się zmienic i żadnych zezwoleń nie trzeba będzie mieć, tylko zgłosić i już. Już? Zobaczymy, pożyjemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepisy miały się zmienić od 1-go stycznia, ale utknęły w "zamrażarce"...;o)

      Usuń
  5. Ja to wszystko znam .Nie tak dawno przecież staraliśmy się o pozwolenie na budowę domu.
    Istna katorga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może i my jakoś tą katorgę przetrwamy...;o)

      Usuń
  6. To polska właśnie, człowiek chcę coś zrobić to go ciągle coś zniechęca przepisy ludzie, eh i dalczego tak jest?

    OdpowiedzUsuń