czwartek, 24 kwietnia 2014

Pojawiam się i znikam, czyli jak mnie widzi Pulsometr...

     Pomna trudności jakie zgotował mi organizm w czasie zeszłorocznego podchodzenia pod Kopę Kondracką, zażądałam Pulsometra...
Włażenie pod górę na bezdechu, abo w rytmie 20/20 nie należy do przyjemności...
     Pan N. ze zrozumieniem głową pokiwał, poszperał w neciku i zamówił ustrojstwo godne mej osoby...
Przyszło toto już kilka miesięcy temu...
     Ślubny jak na Rycerza przystało własną piersią mnie zasłonił i poddał się pulsometrowemu eksperymentowi...
Podkreślę tutaj, że sama instrukcja do owego urządzenia ma stron kilkadziesiąt, a funkcji jest tyle, że przy lekkim staraniu odczytuje chyba nawet stan konta bankowego...
Ledwie Pan N. ustrojstwo założył, a już zadziałało cudnie...
Serduszko biło pięknie, wyświetlacz skrupulatnie podawał wartości...Bajka...
     No to przyszedł czas, żeby się nowy nabytek z gordyjskim ciałkiem zapoznał...
Zakładam...
Cisza...
Poprawiam...
Lipa...
Nawet zwykły czasomierz się nie aktywuje...
Orzesz...(ko)...
     Czujnik Gordyjki nie widzi !!
Ciężkie to było doznanie...
Bo jak to tak...
Niby jestem...Niby kawał baby...Ale niewidzialny ??
Zniechęcona okrutnie rzuciłam "dziadostwo" w kąt... 
     Po kilku miesiącach leżakowania postanowiłam dać czytnikowi ostatnią szansę uczestnictwa w planowanej ekspedycji i wzięłam go na niedzielną "zaprawę"...
     Założyłam...Czekam...Aż nagle...
     Jestem !! 
     Maleńkie serduszko zapikało cudnie...Ufff...
No to w drogę...
Uszliśmy może ze dwa kilometry...
     - Jak tam odczyt ?? - pytam mnie Pan N.
Patrzę i oczom nie wierzę...
Nie dość, że pulsu nie ma, ale wszystkie opcje się wyłączyły...Zegarek...Stoper...Wsio !!
Nijak tego nie ogarnę...
Ale...
     Podchodzimy pod góreczkę, którą mamy na końcu naszej "rozruchowej" trasy...Oddech przyspieszony...Tętnice łomocą...Serducho pika...
Patrzę na wyświetlacz...
Ło Matko i Córko !!
Znalazł mnie !!
     Jest odczyt !! Jest godzina !! Ruszył stoper !!
     Czyli nie zanikłam całkiem, tylko pojawiam się i znikam !!
Może my niekompatybilni jesteśmy ?? A może pokazywanie równomiernego odczytu jest strasznym nudziarstwem ?? A może...
Szkoda gadać...
Napisane w instrukcji jak "bawół"...
"Czytnik nałożyć w miejscu miękkiej tkanki nad przeponą"...
Cudnie napisali...
Tyle, że Gordyjka w tym miejscu, to i owszem, przeponę ma, ale tkanka tłuszczowa leży w lodówce w pojemniku na masło...;o)
     W niedzielę kolejny test...Albo - albo...Darmozjada targać nie będziemy !! No chyba, że sobie nad tą przeponę kostkę masła wsadzę...
Zadziała ??

10 komentarzy:

  1. Miałem licznik kroków
    z pulsometrem i to było
    najpraktyczniejsze
    urządzenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie ... A nie mówiłam ,że jesteś nadzywczajna ? :-)
    Pulsometr już wie ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdraszczam Ci tej nadzwyczajności ;) :)) Ciekawa sprawa z tymi urządzeniami pomiarowymi, na Twojego działa, a na Ciebie jak mu się odwidzi ..... chociaż na mojego chłopa, gdy był w szpitalu, termometry pistoletowe też raz działały, a raz nie. I wtedy nieodzowny był stary, dobry i dokładny rtęciowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja elektronicznym termometrem zawsze mam pomiar 36,5 :o) choćbym po ścianach chodziła...;o)

      Usuń
  4. No,No,No )) tu kiwa głową z podziwem ... Dziwne to jakieś ustrojstwo... I jak tu mu wierzyć, ze dobrze mierzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przewidzieli tak wytrwałej "pukawki", w tak lichym ciałku...;o)

      Usuń
  5. Mus Gordyjce ciałka nabrać:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta opcja nie jest możliwa do realizacji...:o) Prędzej zamienię urządzenie na "dotykowe"...;o)

      Usuń