Zejście z Małołączniaka niebieskim szlakiem w kierunku Przusłopu Miętusiego w pierwszym odcinku wydaje się klasyczne…
Takie zejścia można spotkać wszędzie, i w Beskidach, i w Bieszczadach…Szeroki kamienisty szlak…
Mniej więcej w połowie tej ścieżki spotkaliśmy dwie, może dwudziestokilkuletnie Dziewczyny…Jedna z plecaczkiem, buty do wspinaczki…Druga…
Ło matko i Córko…
Jakoś odruchowo spojrzałam na Jej stopy, bo dreptała po jednym kroczku…
Sandałki na cienkiej podeszwie i dwa płócienne paseczki…
Sam ten widok spowodował, że przez moje nogi przeszedł skurcz…
Dziewczyna ewidentnie cierpiała…Ból musiał być niebotyczny…Jej Koleżanka cierpliwie czekała na każdy, kolejny krok Bidulki…
Takie zejścia można spotkać wszędzie, i w Beskidach, i w Bieszczadach…Szeroki kamienisty szlak…
Mniej więcej w połowie tej ścieżki spotkaliśmy dwie, może dwudziestokilkuletnie Dziewczyny…Jedna z plecaczkiem, buty do wspinaczki…Druga…
Ło matko i Córko…
Jakoś odruchowo spojrzałam na Jej stopy, bo dreptała po jednym kroczku…
Sandałki na cienkiej podeszwie i dwa płócienne paseczki…
Sam ten widok spowodował, że przez moje nogi przeszedł skurcz…
Dziewczyna ewidentnie cierpiała…Ból musiał być niebotyczny…Jej Koleżanka cierpliwie czekała na każdy, kolejny krok Bidulki…
Zostałam zdetronizowana…
Moje 20/20 to było tempo wręcz imponujące…
Spojrzałam w kierunku szczytu i pobieżny rachunek wyliczył, że będą wchodzić około dwóch godzin…
A potem ??
Jak nic misie będą dzisiaj musiały buszować w lesie, bo gawry wszystkie zostaną zajęte…
Na Małołączniaku pozostawiliśmy bowiem również tego Turystę z kijkami…Nie mógł jakoś dojść do siebie…
Moje 20/20 to było tempo wręcz imponujące…
Spojrzałam w kierunku szczytu i pobieżny rachunek wyliczył, że będą wchodzić około dwóch godzin…
A potem ??
Jak nic misie będą dzisiaj musiały buszować w lesie, bo gawry wszystkie zostaną zajęte…
Na Małołączniaku pozostawiliśmy bowiem również tego Turystę z kijkami…Nie mógł jakoś dojść do siebie…
Nam zejście podobało się ogromnie…Z ulgą wyliczyliśmy, że bez trudu zdążymy na spotkanie z Młodymi…
Jeśli oczywiście nic się nie zmieni…
Po kwadransie się zmieniło…
Jeśli oczywiście nic się nie zmieni…
Po kwadransie się zmieniło…
Piękny szlak, który prowadził dokładnie po tej skale, która tak bardzo nam się rankiem podobała, z nagła zakręcił i stanęliśmy na szczycie żlebu…
Wąska, kamienista, jednoosobowa ścieżka…
Wyślizgane głazy lśnią w popołudniowym słońcu…
I szlak wiodący w kierunku ledwie widocznych zieloności „na dnie”…
Echhh…Będzie się działo…
Umęczone nogi dostały wsparcie od rąk…Część trasy pokonaliśmy techniką „na poopie”…
Najważniejszym było bezpieczne pokonanie tej stromizny…
Cudności !!
Skalista „rynienka” prowadząca prawie pionowo w dół…
- Odpocznijmy przed podróżą… - stwierdził Pan N.
- Łańcuszki !! – entuzjastycznie potwierdziłam konieczność „odsapki”…
Miejsce na odpoczynek było urokliwe…
Wyciągnęliśmy butelkę wody, żeby zwilżyć wysuszone usta…
- Widać dno… - smutno stwierdził Pan N.
- Odwodnimy się zupełnie…Może dam znać Młodym, żeby nie czekali ?? – zapytałam…
- W sumie racja…Czort wie ile tego szlaku mamy przed sobą…Według GPS-a zeszliśmy ledwie kilkadziesiąt metrów… - informował mnie Ślubny…
Niestety komórki były poza zasięgiem…
Obok nas przysiadło młode Małżeństwo…Kobieta bała się łańcuchów…Mężczyzna ubolewał nad brakiem wody…Chwilkę porozmawialiśmy…
- Pora w drogę… - zakomenderował Pan N. i ruszyliśmy ku Żlebowi…
Pan N. …Ja…I Mężczyzna…
Kobieta pozostała na siedzisku…
Wisząc na tych łańcuchach marzyłam, że takie ułatwienie będzie do samego dna…Ale gdzie tam…Ledwie kilka sztuk…
Kiedy wisiałam na przedostatnim zaczęły mi się z góry sypać na głowę kamienie…
- Niech Pani ostrożnie schodzi !! – krzyknęłam… - sypie Pani kamieniami !!
Dopiero po trzecim wrzasku Kobieta zrozumiała o co chodzi…
- Nie czekajcie na nas… - informowałam Syna… - podobno wybraliśmy sobie najgorsze zejście i walczymy z grawitacją…Wszystko w porządku…Tylko wody mamy trochę mało… - opisywałam sytuację…
Jest taka fajna scena na jednym z filmów Eastwooda ("Akcja na Eigerze"). Dwóch bohaterów wspina się na pionowo sterczącą skałę. Gdy weszli na szczyt, starszy mówi do młodszego:
OdpowiedzUsuń- Teraz napiłbym się piwa.
Młodszy na to:
- Nie mów, że targałeś ze sobą piwo!
- Ja nie, ale jest w Twoim plecaku!
notaria
Ale Ci się dowcip wyostrzył...;o) Piwo by nas nie uratowało bo my niebrowarne...;o)
UsuńTo nie moje, autentycznie z filmu. A poza tym może być i woda, tylko chodzi o to, żeby wiedzieć KOMU wsadzić do plecaka ;-)
Usuńnotaria
To może pójdziesz z nami ?? ;o)
UsuńJak kiedyś szłam na taką jedną górkę, to wypiłam butelkę z cudzego plecaka :-)))
Usuńnotaria
Oooo !! To teraz wiemy Kto nam wypił wodę !!
UsuńJa mogę przechowywać Wam wodę, ale nigdzie się nie wdrapię! Może propozycja głupawa, ale jak tak walczysz wciąż o życie tam na szlaku, to chcę coś pomóc, chociaż wodę potrzymać!...;o)
OdpowiedzUsuńBez przesadyzmu :o) Aż tak dramatycznie nie było...;o)
Usuń