czwartek, 18 kwietnia 2013

Instrukcja skrócona jak stracić tron...

     Było to pewnego, deszczowego dnia minionej jesieni...Szaruga spowijała niebo...Z nisko sunących chmurek pokapywał "kapuśniaczek"...A ja siedziałam przed minitorkiem poziewując malowniczo...
Nagle drzwi sklepiku otworzyły się z rozmachem i na progu stanął Jegomość obszernej postury...
     - Królowo ratuj !! - wykrzyknął bez powitania i stał oczekując mojej reakcji...
     Widok, ów niespodziewany Gość przedstawiał sobą osobliwy...
     Kurtka przemoczona doszczętnie, spodnie ubłocone niemiłosiernie, twarz pokryta jakąś mazią i czerwona jak burak, a ręce...
Orzesz...(ko)...
Ręce, które miał złożone w pozie modlitewnej były czarne...Po prostu czarne...
Tak brudnych rąk to ja dawno nie widziałam...
     Stał ów Jegomość tuż za progiem, rozpacz i błaganie miał na tej swojej brudnej twarzy wypisane i powtarzał...
     - Ratuj...
     Nie powiem...Milusio mi się na duszyczce zrobiło...Bo i koronowaną głową dawno nie byłam, i modłów do mnie jakoś nikt ostatnio nie uskuteczniał, ale nie wypadało owej chwalebnej chwili w nieskończoność przeciągać...
     - Co się stało ?? - zapytałam z nadzieją, że tak od razu nie zostanę zdetronizowana...
     - Jadę z towarem z Krakowa, pomyślałem, że po drodze wstąpię do Szwagra na jakąś kawę... - rozpoczął swoją opowieść zrozpaczony Jegomość... - zaparkowałem pod blokiem, manele z kabiny pozbierałem, wysiadłem i drzwi zatrzasnąłem, a wtedy mi się jakoś tak kluczyki od samochodu z ręki omskły i ziuttt do kratki ściekowej...- wylewał swoje żale Jegomość.
- Lecę do Szwagra, a tam nikoguśko w domu !! Nie zadzwoniłem wcześniej, bo Im chciałem niespodziankę zrobić !! Ratuj Królowo !!
     - Oho !! - myślę sobie - nie jest źle - przyczynę rozpaczy już znam, a korona dalej na łepetynce tkwi...
     - Oni dopiero wieczorem z pracy wracają, a ja aż do Szczecina mam dzisiaj dojechać... - jęczał Nieszczęśnik... - że też mi się kawy darmowej zachciało...Już dwie godziny walczę z tą kratką, ale nijak sięgnąć... - marudził...
     Pomilczałam jeszcze momencik, żeby tak od razu tronu nie stracić i sięgnęłam za blat lady...
     - To się chyba nada... - odpowiedziałam i zademonstrowałam "mój drucik"...
W sumie półtora metra druta z wykrzywioną malowniczo końcówką...
Pan spojrzał na mnie podejrzliwie...
     - U Was na Osiedlu to te kluczyki hurtem do kratek wpadają ?? - zapytał i wyciągnął umorusaną dłoń... - Będzie idealny !! - zakrzyknął radośnie...
     - Tylko niech on czasem na wakacje do Szczecina nie jedzie, bo żaluzji nie pozamykam !! - zdążyłam krzyknąć za znikającym Jegomościem...
     Wrócił po kilku minutach ogromnie zadowolony, ściskając w jednej garści kluczyki, a w drugiej "mojego drucika"...
     - Będę Panią pod niebiosy wychwalał !! Dziękuję !! - pożegnał się ze mną...
     Hmmm...
     No i koniec mojego królowania...
     Przez kawałek drutu straciłam tron...

10 komentarzy:

  1. Tytuł powinien być inny: O tym jak zostałam królową ... kratki ściekowej?...


    Spadam!

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, tam byś mnie dopadła, Królowo ;-) Gdzieś dalej, do mysiej dziury...


      notaria

      Usuń
    2. A gdzie Ty znajdziesz pustostan ??:o)

      Usuń
  2. No właśnie ...
    Jak to łatwo ten tron stracić...
    U nas Prezydent Miasta stracił...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle tu u mnie drutów się poniewiera! Przysyłaj chętnych, może choć "panią" mnie nazwą. Tu na wsi od razu na "ty" walą, jak bym za wschodnią granicą się znajdowała. Mogłabyś napisać nad sklepikiem KRÓLOWA.
    Widzisz to???....;o)

    OdpowiedzUsuń