- Nie znajdzie się czasem miejsce w Waszym Przedszkolu, dla mojego Wnuka ?? - zapytałam jakiś czas temu znajomą Panią Dyrektor...
- A który rocznik ?? - zapytała ciekawie...
- Jeszcze nie ma rocznika... - wyznałam... - ale podobno są ogromne problemy przy naborze, więc chciałam sobie miejsce zaklepać przez "zasiedzenie"...
Zgromadzeni w sklepie Klienci odpowiedzieli zgodnym śmiech...Prym wiodła rzeczona Pani Dyrektor...
- W sumie to nie ma z czego się śmiać... - stwierdziła po chwili... - z naborem rzeczywiście sytuacja wygląda katastrofalnie...W tym roku odrzuciliśmy 2/3 podań...A i tak będzie niemiłosiernie ciasno...
W sklepie rozgorzała dyskusja dotycząca dzieci, wnuków i przedszkoli, i przyznam, że nikt jakoś nie wpadł na cudowne rozwiązanie przedszkolnego problemu...Niż demograficzny niżem, ale pozamykane kilka lat temu Przedszkola reaktywować bez pieniędzy trudno...
Pani Dyrektor na pożegnanie pocieszyła mnie informacją, iż jako Autochton i osoba mająca jakieś tam dla Przedszkola zasługi mogę liczyć na drobne fory...
Pod warunkiem, że ten Wnuk będzie już na Świecie ciałem i duchem obecny...
Dzisiaj przeczytałam, że Pani Szumilas zamierza "wrzucić" do Przedszkoli dwulatków...
Ło Matko i Córko...
Teraz to już nawet za "zasługi" Wnuka nijak nie wcisnę...
Swoimi dylematami podzieliłam się oczywiście z Młodymi...
- Oj tam...Mamo...Nie pękaj... - pocieszał mnie Pierworodny jak tylko mu napad śmiechu minął... - My już mamy plan... - oświadczył...
Spojrzałam na Młodych zaciekawiona,bo podświadomie wyczuwałam pułapkę zastawianą na moją babciną wolność...
- Ostatnio ten temat pojawił się na spotkaniu z Przyjaciółmi...Już mamy wszystko opracowane... - usłyszałam... - Mamy w Gronie Przedszkolankę z uprawnieniami i też planują potomstwo...Kasę na rozruch dostaniemy z Urzędu Pracy, może uda się też ściągnąć jakąś dotację celową...Gmina pomoże utrzymać i jakoś wybrniemy z tematu...Jakiś lokal się znajdzie...Już mamy sześciu ochotników, więc frekwencja dopisuje...
Kamień toczący się z mojej udręczonej piersi zagłuszył ostatnie słowa...
Uffff...
Przy tak zaradnych Dzieciakach to ja mogę sobie spać spokojnie...
A Pani Szumilas może sobie "szumieć" do woli...
Coś mi się wydaje, że zapowiedziano już zmiany... Czytałam, że decyzją sądu (NSA czy jakiś inny, nie, chyba Trybunału Konstytucyjnego) orzeczono, że przedszkole NIE MOŻE odmówić przyjęcia dziecka i zgodnie z prawem będzie to egzekwowane, ale ze względu na bałagan, jaki wytworzyłby się w tej chwili, wdrożenie tego orzeczenia przesunięto na przyszły rok (chyba szkolny, nie wiem dokładnie). W każdym razie Konstytucja nakazuje itp. Trzeba być dobrej myśli. Poszperaj, na pewno to znajdziesz.
OdpowiedzUsuńnotaria
Noti...zanim nasze Wnuki pójdą do Przedszkola to jeszcze wiele wody w Wiśle popłynie, a przepisy zmienią się milion razy...;o)
UsuńNie jestem na tym etapie, wiec niewiele mogę powiedzieć na ten temat:))))
OdpowiedzUsuńOj tam...Wnuki rzecz nabyta...dzisiaj nie ma a za kilka miesięcy...akuku...:o)
UsuńZaciekawiony
OdpowiedzUsuńja jestem srodze,
to jest ten wnuczek
czy jeszcze w drodze?
LAW
Jest miły Panie...
UsuńW perspektywicznym planie...;o)
Że w perspektywie,
Usuńto się nie dziwię,
ale niestety
to nie konkrety
Nie mnie decydować,
Usuńkiedy będę Wnuka piastować...;o)
Niecierpliwe stanowisko,
Usuńbo myślałem, że coś blisko,
że będą inne preteksty,
a nie Twoje piękne teksty.
LAW
nie ma to jak zaradna młodzież, która bierze sprawy w swoje ręce :)
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie najpiękniejsze...:o)
Usuń...też już pomyślałam:) Aga będzie chodzić do przedszkola naprzeciw naszego mieszkania. Z naszego okna widać dzieci i cały przedszkolny plac zabaw:)
OdpowiedzUsuńAż mi ulżyło, że nie tylko ja mam bzika...:o)
UsuńPamiętam jak mama mnie chciała zapisać do przedszkola. Poszłam wtedy z nią do gabinetu pani dyrektor dostałam kredki i miałam się sobą zająć. Nie wiem dlaczego, ale bardzo dokładnie pamiętam tamtą rozmowę, chociaż lat miałam 5. Mama była nawet w stanie dokupić ławkę i krzesełko, ale pani dyrektor okazała się nieugięta i skończyło się na tym, że mama prowadzała mnie przez deszcze i śniegi do innego przedszkola oddalonego o jakieś 4 km. Do tego ciągnęła jeszcze w wózku brata, bo przecież nie zostawiłaby rocznego dziecka w domu. Te wspomnienia w mojej głowie są jak jakiś poklatkowany film. Wtedy nie rozumiałam w czym problem, a dzisiaj... nadal nie rozumiem. Nie wiem czy to ma się jakoś konkretnie do Twojego wpisu, ale tak jakoś przyszło mi na myśl... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo konkretnie :o)
UsuńProblem z Przedszkolami był zawsze, ale to nie znaczy że nie można go rozwiązać :o)
Polikwidowali nie tylko przedszkola, ale także miejsca na porodówkach. Moja synowa musiała jechać rodzić z W-wy do Otwocka, bo ją jej szpital tam odesłał, a było już tuz-tuż, jak przyjechała to po 20 minutach urodziła.
OdpowiedzUsuńPozdrówki.
W Zaścianku jest taka porodówka, że nikt tam rodzić nie chce :o)Od dziesięcioleci tak jest i wcale nie chodzi o wyposażenie...;o)
UsuńJeszcze pamiętam, jak odmówiono przedszkola naszym Latoroślom, bo... nasze dochody o 3 złocisze przekroczyły minimum socjalne :)))))))))
OdpowiedzUsuńBodzianek na uszach stanął, do instytucji załatwiającej się udał... załatwił! Przedszkole na drugim krańcu miasta!
Dzieciaki chodziły tydzień. Młody tak się rozchorował, że na długie lata wylądowałam na urlopie wychowawczym. Młoda uczęszczać nie mogła, bo mama nie pracowała. Takie czasy. Zamierzchłe :)
Wnuczki do innostrannych przeszkoli chodziły. A wnuk? hohohoho... już czwartoklasisa :)
Strasznie Ci się Wnuk postarzał...;o)
Usuń