wtorek, 26 marca 2013

"Lot" na zmiotce, czyli jak Anusia z Dagusią kazamatów uniknęły...

     Święta z reguły wyzwalają w Kobietach nieodkryte dotychczas pokłady energii...
Sprzątają, wymiatając najdrobniejsze nawet prószki kurzu, wystają w gigantycznych "ogonach", żeby tylko na świątecznym stole niczego nie zabrakło i pichcą, pichcą, pichcą...
Tak objawia się miłość...
Miłość najprawdziwsza...
     Ale i od miłości czasem odpoczynek się należy, więc postanowiłam dzisiaj tekścik wrzucić, taki bardziej regeneracyjny...

     Kilka dni temu, Dagusia, jak co dzień udała się bladym świtem do pracy...Do rozpoczęcia obowiązków miała jeszcze kilka minut, kiedy zadzwoniła Jej komóreczka, podrygując radosną melodyjką przypisaną Szanownej Dagusinej Rodzicielce...
Szanowna Dagusina Rodzicielka ma zwyczaj wydzwaniać do Dagusi po kilkanaście razy na dobę, więc oznakowanie tych połączeń wydaje się jak najbardziej zrozumiałym...
Jako, że Dagusia jeszcze obowiązków nie rozpoczęła, więc połączenie odebrała...
     - Co się stało Mamo ?? - zapytała i ze zdziwieniem usłyszała w słuchawce...
     - To nie Mama...To ja, Anusia... - zakomunikował zasapany głosi Dagusinej Siostrzycy, Anusi...
     - Co się stało ?? - to pytanie padło już z Dagusinych usteczek z oznakami stresu...
     - Z Mamą wszystko w prządku, ale ja potrzebuję Twojej pomocy... - i Anusia rozpoczęła przybliżanie rozmiaru swoich kłopotów...

     Anusia rozpoczyna pracę mniej więcej w tych samych godzinach co Dagusia, więc bladym świtem ruszyła odśnieżać swoje autko...
Zapakowała do autka caluśki dobytek, przekręciła kluczyk w stacyjce i uzbrojona w zmiotkę swój nierówny pojedynek z zimą rozpoczęła...
Nagle do Jej uszu doleciał cichutki dźwięk...
     - Klik... - i centralny zamek autka postanowił właśnie zamknąć dostęp do ukochanego przez Anusię pojazdu...
     Anusię ów dźwięk zmroził bardziej niż zima przednie szyby samochodów...
     Zameczki pozamykane, kluczyk w stacyjce, torebeczka z telefonem i kluczami do domeczku leży dumnie na przednim fotelu...
     Z przyborów osobistych pozostała Anusi tylko owa nieszczęsna zmiotka...
     Pozaglądała przez okienka...Podumała chwilkę...I cóż było robić...Postanowiła w dyrdy pognać do Dagusi...
     Widok to musiał być niecodzienny...
     Niewiasta w słusznym wieku gnająca przez miasto ze zmiotką w dłoni...
     Dopadła Anusia Dagusinego domofonu i dzwoni...
     Dzwoni raz...Drugi...Trzeci...I nic...
     Problem w tym, że Dagusiono - Anusina Rodzicielka w opozycji jest do obsługi domofonu i jako żywo postanowiła z owym urządzeniem nie współpracować...
No to Anusia pod owym domofonem stoi i zmiłowania od niebios oczekuje...
Zmiłowały się...
Pani Sprzątaczka właśnie pracę skończyła i blok opuszczała, a że niecodzienny widok Niewiasty ze zmiotką i na Niej zrobił wrażenie, więc Anusię na korytarz wpuściła...
Ufff...
     Gna Anusia korytarzami i w duchu niebiosa o jeszcze jedną przysługę prosi...
Rodzicielka bowiem, jest również w opozycji do dzwonka do drzwi, a pukanie samo w sobie uważa za objaw grubiaństwa...
     Stanęła Anusia pod drzwiami i dzwoni...
     Rodzicielka w domu pomstuje na przerywanie Jej ciszy, ale do drzwi nie podchodzi...
     W końcu jednak i tym razem się niebiosa ulitowały, a właściwie ulitowała się Rodzicielka i z całą litanią wyrzutów drzwi otworzyła...
     Po takich perturbacja Anusia odzyskała kontakt ze Światem, czyli komórkę z numerem do Dagusi...
     - Ratuj Siora, bo mi przyjdzie szyby wybijać... - prosiła zakończywszy sprawozdanie...
     Dagusia zadzwoniła do zaprzyjaźnionego Pana Mechanika, który zdolności obu Sióstr zna dobrze i uzyskała pożądany kontakt do "Speca"...
     "Spec" miał ponoć talent posiadać, że zamki otwiera samą siłą woli...
     Że o wytrychach nie wspomnę...
     Przed Dagusią i Anusią rysowała się perspektywa wkroczenia na drogę przestępczą, bo chociaż zbrodniczy plan dotyczył osobistej własności Anusi, ale włam to włam...
     Pewnie się w całe zamieszanie musiał włączyć Święty Dyzma, Patron Złodziei, bo Pan "Spec" się zaparł i telefonu nie odebrał...
     Pozostała jedyna możliwość...
     Trzeba zadzwonić do autoryzowanego Serwisu i poprosić o pomoc...
     Nie licząc oczekiwania na przybycie, operacja trwała ledwie kilka minut...
     Anusi z ulgą odzyskała resztę swojego dobytku, autko przegrzane do granic wytrzymałości (caluśki czas było przecież włączone) odetchnęło z ulgą otwartymi drzwiami, a Pan Serwisant nadmienił...
     - Jakby coś się z zameczkiem działo to trzeba na Serwis, bo elektronika takich mechanicznych działań nie lubi, a jeśli by kiedyś Pani potrzebowała szybkę wybić, to radzę tą "od Kierowcy"...Najtaniej wychodzi...

     Tak to Anusia z Dagusią kazamatów za włam i wandalizm uniknęły... 
 

4 komentarze:

  1. No ale czemu "toto" się zamknęło? Tak czy inaczej, jestem w opozycji do elektroniki w zamkach u drzwi wszelkich. Co tradycyjna kłódka, to kłódka ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnice zamków centralnych są niezbadane...:o) A Twój patent z kłódką pewnie Anusia rozważy...;o)

      Usuń
  2. jantoni341.bloog.pl27 marca 2013 17:39

    Jak się zagrzało,
    to... zadziałało.
    LAW

    OdpowiedzUsuń
  3. o właśnie dlaczego się zamkło?
    pewnie tak po złości, bo wiadomo jak się człek śpieszy itd.,
    dlatego centralny zamek alew tylko na klucz żadna elektronika, bo autko musiałabym trzymać cały czas w serwisie
    Wesołych Świat i Ciepłych!
    j

    OdpowiedzUsuń