Ufff...No to się udało...Przybieżeli...
Nie to, żebym wątpiła w mobilność Pasterzy człapiących z powitaniem, ale że Gwiazdka w tym roku miała problemy z dotarciem do nas przez wyjątkową gęstwinę chmur, to i Wędrowcy mogli się gdzieś we mgle zapodziać...
Ale przybieżeli...
Przybieżeli odrobinę spóźnieni...
Nie mogliśmy się z Panem N. doczekać...Może Pan N. odrobinę mniejsze emocje przeżywał, bo Biedak wstał o świcie do pracy, więc kanapa miała wczoraj ogromne przyciąganie, ale ja usiedzieć nie mogłam...
A wszystko przez Joasię...;o)
Jak to mówił jeden z niesławnych "bohaterów"...
"Dajcie mi człowieka, a wina się znajdzie"...
No to ja już i "Winowajczynię" i winę znalazłam...
Kilka tygodni temu Joasia zaproponowała mi rewanż za pewną przysługę...Przysługa wydawała mi się drobniusia, a "rewanż" ogromniasty, więc się droczyłam z Joasią odrobinę...
Ale, że ewidentnie ma Dziewczyna w sobie mieszankę krwi góralskiej, to nie odpuściła...
A mnie coraz bardziej Jej pomysł się podobał...
Szczególnie, że okazja sama mi się w łapy pchała...
Kilka maili, trochę adrenalinki, czy się wyrobimy w terminie...
I Pan Kurier zakrzyknął na mój widok...
- Mam dla Pani przesyłeczkę !! Jak nazwisko i adres zobaczyłem to poza kolejnością mi sama na pakę wskoczyła...
Moja radość chyba się bardzo uwidoczniła, bo Pan Kurier, mimo widocznego zmęczenia również się rozpromienił...
- Ważna ?? - dopytywał...
- Najważniejsza !! - odpowiedziałam...- niespodzianka dla Męża...
- To miałem czuja...!! - i ruszył Biedaczysko obładowany górą paczuszek...
Miał...
W wigilijny wieczór paczuszka leżała ukryta za biureczkiem, a moje myśli ciągle błądziły w tamtej okolicy...
Młodzi przybyli...Radość...Życzenia...Masa śmiechu...Opłatek...Przytulanie...Kilka dań uzupełniających...Prezenty od Mikołaja zalegające pod choinką...Uśmiechy...Przymierzanie...Oglądanie...
I w reszcie nadszedł czas na paczuszkę...
- W tym roku mija czterdzieści lat jak się znamy...- zaczęłam, zmierzając do biureczka...
Pan N. spojrzał na mnie zaskoczony...
- Mam dla nas drobny upominek, ku czci...- kontynuowałam i podałam paczuszkę Mężowi...
Kiedy zaczął rozrywać papier wiedziałam, że to była niespodziewana niespodzianka...
A potem spojrzał na mnie...
Właśnie tak...
Orzechowe oczy Pana N. patrzyły na mnie dokładnie tak, jak czterdzieści lat temu, i jak patrzyły na mnie przez te czterdzieści lat...
Orzechowo...
Nie pozostało mi nic innego jak odwzajemnić to spojrzenie...Tylko uśmiech mi się nie udał...
Radość z niespodzianki była po prostu ogromna...;o)
Dziękujemy Ci Joasiu za Twój "góralski" upór i za dar talentu, którym się z nami podzieliłaś i nadajemy Ci tytuł "Rodzinnego Portrecisty"...:o)
A jeśli by Ktoś z Was zapragnął podarować komuś podobną "niespodziałkę", to Joasię znajdziecie tutaj...
http://joterkowo.blogspot.com/
prezent fantastyczny! I kreska miękka, stawiana z miłością, zaangażowaniem :-) Pomysł rewelacyjny! Gratulacje z okazji rocznicy, pomysłu i ... terminowego listonosza ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Dziękował pięknie...:o)
UsuńTo niespodzianka wielka
OdpowiedzUsuńod samego JoteRka.
Gratuluję.
LAW
Takie uwiecznienie
Usuńbardzo sobie cenię...;o)
Wtedy się znaliście?
UsuńLAW
Tak wyglądaliśmy jak się poznaliśmy...:o)
UsuńGratulacje, a portrety piekne, ech życie, czterdzieści jak jeden dzień
OdpowiedzUsuńj
Piękne...:o) Napatrzeć się nie można...;o)
UsuńDopiero dzisiaj czytam wszystkie posty (do tyłu, czyli od ostatniego do ...tego!)
OdpowiedzUsuńi z wrażenia ręka mi się trzęsie a serce tłucze! Cieszę się!!!!!!
Gratuluję z całego serca tak pięknego jubileuszu. /Nam we wrześniu minęło 37 lat/.
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego najwspanialszego. :-)
A mieć takiego Rodzinnego Portrecistę to wielkie szczęście.
Z Joasia od dawna utrzymuje kontakt.Oprócz tego, że jest bardzo utalentowana, to jeszcze bardzo serdeczna postać.Sama radość móc ją na blogu odwiedzać.Oby takich przyjaciół wirtualnych było jak najwięcej.Pozdrawiam.Ula
OdpowiedzUsuńGratuluję imponującej rocznicy i pięknej niespodzianki! :)
OdpowiedzUsuń