wtorek, 6 listopada 2012

O przetargu na Kościół i dziurze w suficie...

     Kilka dni temu rozpoczęłam na blogu nowy dział, który nazwałam "bajdurki"...
Cóż to takiego ?? 
     Ani to legendy, ani przypowieści, ani bajki...
     Ot, takie ględzenie, z którego korzystałam lata temu, kiedy nasze dzieciaki były jeszcze dzieciakami, a ja za jedynie słuszny cel wyznaczyłam sobie wychować Ich na przyzwoitych Ludzi...
Dzieciaki się postarzały, a bajdurki jakoś tak gdzieś w zakamarkach duszy pozostały...
Może się jeszcze kiedyś przydadzą...
A skoro kilku moich Czytaczy już awansowało w hierarchii społecznej do zaszczytnej roli Babci i Dziadka, to może i Wam się owo bajdurzenie przyda...

     Losy Pana Twardowskiego zna, przynajmniej pobieżnie każdy Obywatel naszego Kraju, więc się rozwodzić nad tym nie będę, diablisko zajęte było przez czas jakiś spełnianiem życzeń owego Jegomościa z fantazją, więc Mieszkańcy Srebrnego Grodu mogli w spokoju zając się wydobywaniem podarowanego kruszcu...
     Gród szybko zyskiwał na znaczeniu, Mieszkańcy opływali w dostatki, a legenda głosi, że dobrobyt zapanował taki, iż dzieci w owym Grodzie sypiały w kołyskach ze szczerego srebra...
Prawdziwy srebrny raj...
I pewnie tak by przez kilka wieków było, gdyby...
A no właśnie...
     Pan Twardowski wylądował na Księżycu (do dzisiaj nie pojmuję dlaczego Amerykanie nie zdementowali jeszcze informacji o swoim pierwszeństwie), a diabeł zaczął się nudzić...
Ileż można gnać po polach i psikusy Babom robić, albo dzieciaki straszyć ?? Postanowił przechera odwet za swój srebrny trud na Olkuszanach wziąć... 
Ubrał bies portki modne, kapotę ozdobną i kapelusz z piórem, co mu rogaty łeb schował i do Rajców Srebrnego Grodu ruszył...
Okazję miał przednią, bo właśnie obrady trwały i "przetarg" miano ogłosić na budowę nowego Kościoła...
Budowla miała być podziękowanie Opatrzności za dostatek i bogactwa...
Przybyło diablisko, ukłoniło się pięknie i przemowę swą rozpoczęło...
Pomysł na Kościół miał piękny, wynagrodzenia za trud swój chciał niewiele i budowę obiecał dokończyć w wyznaczonym przez Rajców terminie...
Jak by nie patrzeć Oferent najlepszy...
Nie ma więc co się dziwić, że przetarg na budowę Kościoła wygrał...
Problem w tym, że Rajcy, jako Ludzie w dostatki opływający, więc szczęśliwi, to nie tylko czasu nie liczyli, ale nawet umów dokładnie nie czytali, a tam małym druczkiem zapisany zastał przez biesa jeszcze jeden mały waruneczek, który owi Rajcy mieli spełnić po zakończeniu budowy...
Diabeł z ochota wielką wziął się do pracy, bo czego jak czego, ale pracowitości w tworzeniu złego to diabłom odmówić nie można...
W wyznaczonym terminie Świątynia stanęła i diabeł po zapłatę się zgłosił...
     - Macie mi ten Kościół Ludźmi napełnić, a ja go na Wawel przeniosę i na godzinę na Kurzą Stopkę zawieszę...
     Rajcowie na taką zuchwałość, aż zaniemówili...
     Kiedy już im ta blokada przeszła umówili się z biesem na dzień następny...
Niby, że mu tego warunku dotrzymają...
     Bladym świtem diabeł się na spotkanie stawił, a tam na środku sali wielka kadź ze święconą wodą stała, a każdy z Rajców kropidło w ręce trzymał...
I jak nie zaczną diabła ze wszystkich sił ową wodą kropić...
Prawdziwie święcony prysznic biesowi urządzili...
     Na diable, aż skóra ścierpła i nie oglądając się już na nic ze Srebrnego Grodu czmychnął wybijając głową pokaźnych rozmiarów dziurę w suficie... 

4 komentarze:

  1. jantoni341.bloog.pl6 listopada 2012 17:18

    i znów był kłopot z tą dziurą,
    bo deszcz lał jak w tych dniach.
    LW

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie "bajdurki" bo mądrość w nich wielka:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm...teraz to mnie zaskoczyłaś Krzysiaczku...:o)

    OdpowiedzUsuń