wtorek, 30 października 2012

Jak mi palma kokosowa odbiła...;o)






     Przyznać się bez bicia, kto z Was nie marzył o takich widokach ?? 
     O delikatnym szumie fal...
     O cieplutkim powiewie bryzy...
      O magicznie połyskujących promieniach zachodzącego słońca...
     O palmach...
Ano właśnie...
Dzisiaj na gordyjskim blogu będzie o palmach...
     Nie to żeby, mi właśnie któraś z nich odbiła, ale palmy, szczególnie kokosowe stały się kilka tygodni temu obiektem moich wnikliwych studiów...
Dlaczego ?? 
No cóż...
Jak zawsze zapalnikiem był Pan N. ...
To On z reguły zmusza mnie do podobnych wysiłków umysłowych...
     Pan N. jako Mąż swojego zdechlaka, nieustannie szpera w sieci wyszukując jakiegoś antidotum dla owego zdechlaka właśnie...
Kiedy nieśmiało zaczął wtrącać uwagi na temat nieziemskiego wręcz działania oleju kokosowego najeżyłam się jak jeżozwierz...
Na kokos mam uczulenie...
Zapachu kokosu wręcz nie znoszę...
A jakikolwiek dodatek kokosu w pokarmie jest dla mnie traumatycznym przeżyciem...
Wiem, wiem...
Dziwoląg jestem...
Ale skoro moje nastawienie do kokosu jest tak negatywne, to przyznać musicie, że za mąż wyszłam za prawdziwego Kamikadze...
Marudził...Marudził...Marudził...
Aż w końcu postanowiliśmy eksperymentalnie zamówić niewielki słoiczek...
A ja przystąpiłam do wnikliwych studiów...
Proponuję przygotować herbatkę i jakieś ciacho, niekoniecznie kokosowe, bo chwilkę mi to zajmie...
     Olej kokosowy jak sama nazwa wskazuje powstaje z kokosu, a kokos z palmy, więc od palmy właśnie studia nasze rozpocząć wypada...
     Palma kokosowa jaka jest każdy wie...
Wyrasta sobie do 30 metrów, listeczki ma rozłożyste czasem na 6 metrów i rośnie tam gdzie ciepełko...
Skąd pochodzi to właściwie nie wiadomo, ale większość opowiada się za Polinezją...
Rośnie sobie ta palma, i rośnie, aż w końcu zaczyna owocować...A to wcale nie jest proste...
Dojrzewanie owoców trwa 12-15 miesięcy, więc się taka biedna palma natrudzi...
Owocek jest owalny, twardy, kudłaty i waży czasem do 8 kilogramów...
Jak na noworodka co całkiem nieźle...
W sumie to palma kokosowa wcale nie jest orzechem, tylko pestkowcem (pestka kokosowa ??), albo nawet ziarniakiem (ziarno kokosowe 8kg sztuka ??), ale to tylko dywagacje botaników...
Palma to palma, orzech to orzech...Kropka...
A owoc właśnie to prawdziwa palmy potęga...
     Czy wiecie, że w sanskrycie nazwa owej palmy oznacza : "drzewo dostarczające wszystkiego, co potrzeba do życia"...?? 
Po malajsku nazwa oznacza "drzewo tysiąca zastosowań", na Filipinach "drzewo życia", a na wyspach Pacyfiku "lekarstwo na wszystkie choroby"...
Czapki z głów przed tym kudłatym owockiem !! 
     Czy wiecie, że w czasie II wojny światowej płyn z orzecha kokosowego był stosowany do transfuzji kiedy brakowało krwi i jest stosowany dotychczas w krajach mniej rozwiniętych ?? 
Jest również stosowany do kroplówek jak naturalne źródło nawadniające i uzupełniające niedobory elektrolitu...
Ów chlupoczący w orzeszku płyn ma niemal identyczny skład jak osocze ludzkiej krwi...
Aby jednak jego działanie było lecznicze zabieg musi być przeprowadzany wprost z orzecha...
Tylko tam płyn jest idealnie sterylny...
Ale w końcu nie potrzebujemy codziennie transfuzji, czy kroplówki...
Co nam ów orzeszek zaoferować może poza tym ?? 
No cóż...
Lista jest długa...
Witaminy B2, B6, C, E, kwas foliowy, potas, wapń, magnez, fosfor, żelazo, sód, cynk...I to wszystko w jednym małym orzeszku...No może nie małym, skoro może ważyć do 8 kilogramów...
To wykorzystajmy te magiczne kilogramy do cna...
     Kupujemy orzeszka i wiercimy w nim otworek (wybieramy jedno z trzech wgłębień kiełkowych, bo tam skorupka jest bardziej miękka), płyn zlewamy i delektujemy się nim w dowolny sposób (można wypić od razu, można schłodzić odrobinkę, albo dodać do drinka ;o))...
Opróżnioną z mleczka skorupkę owijamy ściereczką i przy pomocy młotka wyżywamy się na niej fizycznie (byle z rozwagą)...
Na światło dzienne wydobywamy bielmo...
Ten specyfik to już każda Pani domu zna...Można je uprażyć, usmażyć, ususzyć, albo zajadać prosto ze skorupki (ja nie jadam bo zapach kokosu mnie dobija, ale Pan N. wchłania ilości hurtowe)...
Z tego właśnie bielma powstaje kopra, czyli ususzone wiórki oraz olej kokosowy, który jest przedmiotem naszego najnowszego eksperymentu...
I jak na króliki doświadczalne przystało poświęcamy się owym badaniom bez reszty...A reszta będzie następnym razem...;o)    

8 komentarzy:

  1. jantoni341.bloog.pl30 października 2012 21:01

    Współpracujecie
    z maleńką przerwą,
    Ty sobie soczek,
    a pan N - bielmo.
    Smacznego
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kokos w całości jest Mężusiowy,
      mnie w zachwyt wprawia...olej kokosowy...;o)

      Usuń
  2. Jak na osobę która nienawidzi kokosa, to wyjątkowo dobrze go rozpracowałaś:) To na zasadzie: Poznaj swojego wroga". Nie cierpię ani wiórków, ani tego plastiku w całości. Nie wiem, co ludzie w tym widzą. Toleruję jedynie Raffaello, ale to głównie dla tego co jest w środku:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpracowałaś mnie Helenko...ale podejrzewam, że kolejne właściwości owego kokosowego zbrodniarza i Tobie się spodobają...;o)

      Usuń
  3. A ja mam słoiczek tego białego oleju (smalcu chyba?) kokosowego i dotąd nie próbowałam używać.
    Rafaello też lubię :-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to o tym "smalcu" będzie następnym razem...;o)

      Usuń
  4. Bedąc w Indonezji (gdzie mówi sie po malajsku) piliśmy sok prosto z pestkowca palmowego, nie powiem, był pyszny zimny i berdzo nam dobrze robił na wszystko. Jak wiesz moja przyjaciółka z która popylałyśmy do szkoły podstawowej mieszka w Jakarcie i tam u niej takie ekscesy robilismy, ara jeden jak powiedziałam jej, że nigdy nie jadłam ani nie piłam soku z tychże jej pomoc kuchenna Koko wlazł na drzewo nad ranem i maczetą ścinał te pyszne owoce, i do drink,ow też pyszny sok (z wódeczka) tylko nie wiem dlaczego wódeczka z sokiem owym tak jakoś mocniejsza jest?
    pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego degustowania prosto z drzewa nie zazdraszczam, ale na tą palmę to bym spróbowała...;o) Ogromnie mnie fascynuje takie włażenie bez gałęzi...:o)Co do mocy trunków to ja laik jestem...:o)

      Usuń