niedziela, 6 maja 2012

Tak dziobała pewna kwoka...;o)

     Porwałam się z motyką na Księżyc...A co !! 
     Armstrongowi wolno to i Gordyjka nie gorsza...
     Nie wiem dokładnie, czy Neil by się akurat takiej misji podjął, ale mnie widać "zły" kusić lubi...Echhh...
     Matka nasza Ziemia skuta była jeszcze lodem okrutnie i pierzynką śnieżną przykryta, kiedy skończyliśmy malować ściany w przedpokoju. 
Nie jest tego dużo, bo Budowlańcy chyba przewidzieli, że lokal zasiedlą "szczypiorki", więc w przestronnym, co by nie mówić lokalu, przedpokój powierzchnię ma więcej niż skromną...
Taki jest bardziej jednoosobowy...
Przez wiele lat zasiedlenia przywykliśmy do owego stanu i procedury "ubierawczo-rozbierawcze" mamy opanowane do perfekcji...
Jak się jedno z nas odziewa, reszta pokornie czeka swojej kolejki...
     Kiedy więc postanowiliśmy "coś" z owym przedpokojem zrobić nawet nam do głowy nie przyszło, że efektem końcowym owych działań będzie znaczne odzyskanie powierzchni użytkowej...
Znaczne, bo po jej nagłym odkryciu staliśmy w owym przedpokoju lekko zagubieni...
W psychologii to się ponoć nazywa "szok przestrzenny"...
W "szoku" nikt przebywać zbyt długo nie lubi, więc nomen omen...Musowo było przestrzeń ową pozyskaną jakoś zagospodarować...
Taka piękna biała ściana....Echhh...
     W łepetynce już mi się coś tam lęgło, i nie o insektach mówię...Ale zarys był tego raczej bardzo mglisty...
Zaczęłam więc wyciągać z owej mgły to co wyobraźnia podsuwała mi kawałek po kawałku...
Najpierw wyglądało to mniej więcej tak:
                                                          (Jadwiniu...poznajesz ??)
 
     Potem nastąpił ciąg narad technicznych z moim osobistym Panem Majstrem, żeby się nie okazało, że znowu wymyśliłam coś czego jeszcze ludzkość, że tak powiem nie okiełznała...

Pan N. jak zawsze okazał entuzjazm ogromny dla moich poronionych pomysłów, i nim zdążyłam sprecyzować do końca moje twórcze potrzeby strategia została opracowana...
Ślubny zakupił sporych rozmiarów kawał pleksy (szyba odpadła w czasie narad technicznych jako materiał zbyt dla "szczypiorków" ciężki i w eksploatacji niebezpieczny), po czym udaliśmy się do mojego ulubionego Marketu (bez złudzeń miłe Panie, to Castorama) i nabyliśmy drewnianą ramę, która już kilka miesięcy temu machała do mnie ze stojaka zalotnie...
     Wiem, wiem...To nie żadna rama tylko stelaż drewniany pod oszklenie drzwi wewnętrznych...
Nic nie poradzę...Tak mam, że w Castoramie, czy innym równie urokliwym "Liroju" widzę rzeczy całkiem innymi niż są...
Dla mnie to była "moja rama"...
     Orzesz...(ko)...
     Teraz dopiero olśnienia doznałam, że było odwrotnie...
     Najpierw rama, potem pleksa...
     Nie istotne...
     Cierpliwością to ja nie grzeszę, więc kiedy dwa te elementy zasiedliły nasze lokum to się powstrzymać nie mogłam i niczym nawiedzona rzuciłam się w wir tworzenia szkicu rozmiarów naturalnych...
A że oprócz "narwaństwa" miewam również totalne zaniki pamięci, więc w domciu nie posiadałam odpowiednich rozmiarów papieru...poza ozdobnym, którego rolka została mi po Świętach...Odwróciłam toto na drugą stronę (białą) i zaczęłam swoją dziabaninę...
Jakby ktoś z Was kiedyś chciał robić szkic, to papieru ozdobnego nie polecam...
Chyba, że sobie ponad przeciętną chcecie "mięsem" porzucać...
Co ja się "naorzeszkowałam" przy tym szkicu...
Orzesz...(ko)...
Ale, że jak się półgóralka uprze to siły na taką nie ma, nim świt blady nastał szkic gotowość do nanoszenia na pleksę zgłosił:
                               
     I się zaczęło...

     Dziobałam toto ponad trzy miesiące...
     Dokładnie od 30 stycznia...
     Chwilek wolnych miałam co prawda niewiele, bo prace remontowe trwały nieprzerwanie, ale pod koniec kwietnia, przyznać się muszę, wątpiłam, że kiedykolwiek owo "dzieło" skończę...
Na widok wykałaczek dostawałam napadu febry i trzęsłam się niczym osika...
To nie jakaś tam szybka w drzwiach łazienkowych...Nie jakaś tam rybeńka...
To były hektary do zadziobania...
Ale zadziobałam...I doczekać się nie mogłam, żeby efekt końcowy zobaczyć...
     Urok malowanych witraży polega na tym, że dokąd farba nie wyschnie trudno wyrokować jaki będzie wynik "dziobania"...
Wyschło...
Folia zabezpieczająca pleksę została komisyjnie zdjęta...
Pan N. przymocował ramę...
I tak to wygląda...
Na parapet już nie czekałam...
A jeśli ciekawi Was co to będzie w efekcie końcowym, to zdradzę tą rodzinną tajemnicę...
To jest nasze nowe wieszadełko na klucze...;o)

12 komentarzy:

  1. Ło matulu! Ile to dziobania było, żeby wypełnić taką przestrzeń:) Wyszło pięknie...Wiem, że z powodu wrodzonej skromności nie lubisz pochwał, ale jak tu nie chwalić - zdolna, uparta i pracowita Bestyjka z Gordyjki jest:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj było Krzysiaczku...:o) Jako żywo tytuł pierwszej kwoki mi się należy...;o)

      Usuń
  2. jantoni341.bloog.pl6 maja 2012 15:03

    Widzę, że jesteś pełną góralką.
    Przyznaję, że nigdy nie miałem
    cierpliwości do systematycznej pracy.
    Zawsze mnie nosiło i chyba też
    wychodzi to w moim pisaniu.
    Podziwiam i pozdrawiam.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nosi Cię, wodzi Cię...;o)I w tym cały Twój urok Ludwiczku...:o)

      Usuń
  3. Ponieważ nie ma zielonego pojęcia, jak to się robi, mogę tylko podziwiać :-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W związku z nabytą alergią do dziobania nie zademonstruję...;o)

      Usuń
  4. jantoni341.bloog.pl6 maja 2012 22:52

    Ale zawsze z dziwnym skutkiem:
    piszę małe albo krótkie
    i chyba w sposób fatalny
    brak zdolności manualnych.
    W domu mam pozycję krzepką,
    bo muszę być majsterklepką,
    a przy mojej wiernej żonie
    muszę mieć dość zdolne... dłonie.

    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twych talentów lista cała,
      dobrze Żonka sobie wybrała...;o)

      Usuń
  5. Nooo... dziobak z Ciebie wybitnie uzdolniony, cierpliwością grzeszący ponad przeciętność wszelaką.
    Czoła chylę tak nisko, jak tylko mi się uda. :)))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Maryjanko nie przesadzaj z tą gimnastyką...;o)

      Usuń
  6. o ho ho !! ...
    ..............................i mamy nowe okno ...!!!
    no i co, że nie na świat ?
    ....przynajmniej nie pohula nim wiatr ...
    przeciągiem nie trzaśnie....
    a jaki widok będzie ?......
    taki właśnie !!...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Service Unavailable
    Error 503


    nie wiem czy się skomentować udało bo tak mi się pokazało :(

    OdpowiedzUsuń