środa, 15 lutego 2012

Prosta rzecz, a cieszy...historia łopady do śniegu.

     Podchodzę dzisiaj rano do okienka, a tam biało...aż mi duszyczka zachichotała z radości. 
Wreszcie !! 
     Do tej pory to ten śnieżek padał tak jakoś symbolicznie i nijak satysfakcji mi nie przynosił, a dzisiaj proszę bardzo...opcja na fool.
     Ja wiem, że cały Kraj prawie stał w korkach, wiem, że dochodziło do kolizji i stłuczek, wiem, że komunikacja miejska kulała tradycyjnie...
Wiem, ale moja radocha z owego śniegu przygłuszała głos rozsądku...
     Co prawda kilka lat temu, kiedy musiałam o świcie energicznie machać zmiotką, żeby odkryć czy odśnieżam własny samochód, czy Sąsiada, wcale mi tak do śmiechu nie było...
Ło Matko i Córko...jak ja tego odśnieżania nie lubiłam...a zdarzało się, że musiałam ów samochodzik odśnieżać nawet kilka razy dziennie.
Widać już normę wyrobiłam, bo odkąd siedzę w tej mojej norce na zaśnieżonego "Naguska" spoglądam z nostalgią...
     "Piękną masz grzyweczkę Nagusku" - witam go w drodze do pracy...
Dlaczego więc tak bardzo mnie ów śnieg uradował ?? 
Przez łopatę !! Łopatę do śniegu...
     W czasach kiedy moja doba była stanowczo za krótka by upchnąć wszystkie niezbędne obowiązki często marzyłam sobie, że zamiast siedzieć na naradach, posiedzeniach i innych "zjadaczach czasu", ruszę kiedyś z ową łopatą do śniegu albo miotłą...
Zazdrościłam owych prostych czynności, które dla mnie były nieosiągalne...
Przelewy, których rozmiar powodował zawroty głowy od wpisywanej na nich ilości zer...
Decyzje, które powodowały często zmianę życia wielu Ludzi...
Problemy, które trzeba było rozwiązać zanim jeszcze znało się wszystkie fakty...
A za oknem gabinetu Człowiek z łopatą...albo z miotłą...
Zawsze miał czas na rozmowę...Pogwizdywał sobie radośnie...Witał wszystkich gromkim "dzień dobry"...
Orzesz...(ko) 
A ja niczym wyrobnica...niczym ta niewolnica Isaura w dyby zakuta przy biurku...
     I tak się właśnie zrodziło marzenie o łopacie do śniegu...
     Kiedy odzyskałam kontakt z rzeczywistością i zaczęłam moją "karierę" w norce obiekt moich westchnień stał w łazience i czekał na zimę...
A ja dalej tęsknie spoglądałam na ową łopatę oczekując już we wrześniu nagłego załamania pogody...
No cóż...Pogoda jak to pogoda, załamuje się z reguły wówczas kiedy tego nie oczekujemy...wówczas było podobnie. 
Śnieg spadł dopiero w listopadzie...Echhh...
Na dodatek nieszczęść spadł w sobotę, więc weekend spędziłam podziwiając zza okna piękne śnieżne czapy...
W poniedziałek ruszyłam pełna nadziei, że mnie Pani Gospodyni nie ubiegła i chociaż jakaś namiastka zaspy pod norką mnie czeka...
Czekała...
Malusia bo malusia, ale wybrzydzać nie miałam zamiaru...Ruszyłam do łazienki po upragnioną moją łopatę...
     - A Ty co ?? - przyhamował mnie Pan N.
     - Idę odśnieżać... - odparłam z radosnym uśmiechem.
     - W życiu !! Ty siadasz, ja odśnieżam...- oświadczył Ślubny...
     - Ha !! Nie doczekanie !! - i niczym taran ruszyłam do walki z zaspami.
To było cudowne...Piękne...Idylliczne wręcz...
Ja i moja łopata do śniegu...
Miałam rację marząc o tym przez lata...
Nic tak cudownie nie wpływa na psychikę jak owo machanie łopatą, nic tak nie rozluźnia, nic tak nie odstresowuje...no i przy okazji jeszcze forma wzrasta !!

P.S. Dzisiaj zaserwowałam sobie prawdziwą łopacianą rozpustę...odśnieżałam co godzinę :o)

10 komentarzy:

  1. Ja juz jestem po wieczornym odśnieżaniu, dwóch posesji, a jak jeszcze cos spadnie w nocy od rana będzie kolejna sesja
    j

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jesteś odstresowana na maksa Jadwiniu...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. jantoni341bloog.pl15 lutego 2012 19:50

    Bardziej byłabyś ufna
    gdyby to była... szufla.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lęgnie się myśl taka...
      może spróbuję ratraka...;o)

      Usuń
  4. hehe to ci gordyjka łopata macha :) a ja nie mam zimy i sie cieszę aa i krokusy juz zakwitły:)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo...Merlin wiosnę zwinęła poza kolejnością...!! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, prosta rzeczy cieszą najbardziej. Pamiętam, że kiedy mieszkałam na wsi, również do odśnieżania szłam raczej z entuzjazmem, mimo wszystko, bo to i człowiek się owocnie namacha, i spali parę kalorii, i odświeży umysł przy okazji.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noti...a ja już myślałam, że to mój "wiekopojmny" wynalazek...:o(

      Usuń
  7. Gordyjko! Jak żyję nie czytałam nigdy piękniejszej ODY do "łopaty do śniegu"... Ty to wiesz jak człowieka wzruszyć. Hmm niby taka zwykła łopata...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawstydzaj mnie Krzysiaczku...:o)

      Usuń