środa, 31 lipca 2019

Między "pit stopami"...

     Urlop zaczął nam się od totalnych upałów...I co się z tym wiąże, od totalnej suszy...
     Jakim cudem Wrzosowisko przetrwało, nie mam pojęcia...My trwaliśmy siłą rozpędu...
     Nie było czasu na marudzenie, bo mieliśmy dobę na zorganizowanie "placu zabaw" dla Wnuków...
W niedzielę mieli nawiedzić nas: Księciunio i Princeska (że o Misiowych Rodzicach nie wspomnę)...
     Zaczęliśmy od basenu...

Te folie to nie dekoracja, ale element odstraszający owady...
Nie pytajcie kto siedzi na tym drzewie...;o)
Teraz są już dwa "bociany"...;o)
     Ale hitem był Dziadziuś, a właściwie Jego "wpadanie" do basenu...
     Princeska najpierw niepewnie badała sytuację wzrokiem po dziadziusiowym plusku...Nawet dała się dwa razy podpuścić na ochlapanie, a potem, nagle...Dziecięcym, słodkim głosikiem oznajmiła...
     - Dziadziu...Bach !!
     Nie jest skora do konwersacji...W "babskim ględzeniu" ograniczała się do tej pory do: tak, nie, mama, baba (wszyscy członkowie rodziny poza mamą) i bama, albo maba (do Księciunia)...Taka była skromna w rozmowach...
     - Dziadziu...Bach !! - pojawiało się za każdym razem, kiedy tylko Dziadziuś wygramolił się z basenu...
     Pierwsze rozumne zdanie Princeski...;o)
No to Dziadziuś w basenie lądował...Hmmm...Kilkanaście razy !!
Do momentu, aż Princeska zaczęła robić przymiarki, żeby towarzyszyć Dziadziusiowi w tych "bachach"...
A potem "sprawa się rypła"...
     Princeska dowiedziała się, gdzie znika Jej starszy Brat...
     Ona z Misiowymi Rodzicami pojechała do domku, a Księciunio został na Wrzosowisku...
Doczekać się nie mógł !!
     A na dodatek, na grządce pod orzechem wyrósł...


 I trzeba było szybko wypróbować jak się jeździ...


     Musiało się jeździć wyśmienicie, bo Babcia "natrzaskała" sporą kilometrówkę...
A nazajutrz Księciunio zapragnął wjechać na tę górkę przed nami...I wjechał !! Chociaż Babcia miała wcale nie pomagać...
Sapał, wzdychał, upocił się jak szczurek...Ale wjechał !!
Po co ??
Bo z tej górki traktory jeżdżą "na luzie"...Ta jazda na "luzie" fascynowała Księciunia od początku wrzosowiskowych wizytacji...Musiał spróbować !!
No to Babcia w promocji dostała niezły sprint...
     Wieczorem Księciunio usypiał z błogim uśmiechem, słuchając "Sierotki Marysi"...
     Wakacje to wspaniały wynalazek...;o)

sobota, 27 lipca 2019

Raj dopieszczony...

     - Robimy "pit stopa" ?? - zapytał z nadzieją w głosie Pan N.
     - Czas najwyższy !! - odpowiedziałam, zajmując miejsce na leżaczku...
Ufff...
     - Poczytam Ci gazetkę...- oznajmił Ślubny biorąc do ręki smartfona...
     - Poczytaj...- zgodziłam się chętnie, bo nawet w cudownej głuszy przyda się odrobina informacji...
Pan N. zaczął wywijać smartfonem we wszystkie strony...
     - Nie mam połączenia...- wymruczał, kontynuując gimnastykę nadgarstka...
     - Spróbuj wystawić nogę...- odmruczałam, i zachichotaliśmy zgodnie...
     Wiele lat temu mieliśmy telewizor, który cudnie działał tylko wtedy, kiedy Pan N. wystawiał nogę spod kołdry i unosił ją wysoko...Taka technika...;o)
     Tym razem obyło się bez dodatkowych "przekaźników"...Fale niesione wiatrem trafiły w końcu w dłoń Ślubnego i w Jego smartfona...
Nastąpiła chwila ciszy, a Pan N. pracowicie przewijał strony...
     - Nic Ci nie poczytam...- oznajmił po kilku minutach...- Tu nic nie ma...
     - Czego chcesz ?? Sezon ogórkowy, to nawet newsy siedzą na polach...- i odruchowo zerknęłam na zagony, na których Ukraińcy uwijali się wśród ogórków...
     - Ty wiesz, że nawet Gordyjka nic nie pisze !! - z udawanym oburzeniem stwierdził Ślubny, a ja wybuchnęłam śmiechem...
     - Bo to leniwa Baba jest !! - skomentowałam i umilkłam...
     Sad tętnił życiem...Liście szemrały na wietrze...Ptaki pracowicie zbierały pokarm z wykoszonego trawnika...Jaskółki uczyły się latać, nurkując tuż nad naszymi głowami...Gdzieś tam zapiał kogut...Pies zaszczekał bez przekonania...
     "Pójść na Wrzosowisko i zapomnieć wszystko"...
     Właśnie tak...
Gdzieś tam, ludzie żrą się między sobą...
Gdzieś tam, jeden na drugiego szczuje...
Gdzieś tam, pieniądz jest ważniejszy niż uśmiech...
Gdzieś tam...
I niech to "tam" trzyma się ode mnie z daleka...
     "Róbmy swoje"...
     Tajemnica Wszechświata...
To jest właśnie to, co dało mi Wrzosowisko...
Inną perspektywę...
     Skoro jedyną istotną rzeczą w życiu jest czas, to po co rozmieniać go na drobne ??
     Uśmiechnęłam się bezwiednie usiłując wyśledzić, gdzie jaskółki mają gniazda...Pan N. przyłączył się do śledzenia...
     Pojawiały się na niebie z nagła, kręciły niewyobrażalne piruety, i znikały...
Robiły swoje...
     - Może się kawusi napijemy ?? - zapytałam prawie szeptem...
     - To ja czajnik nastawię...- Pan N. zerwał się z leżaka...
Raj dopieszczony...