Żeby Was nie pozostawiać w minorowych nastrojach, opiszę dalszy ciąg moich "pitowskich" przygód...
Nie odpuściłam...
Nick mnie zobowiązuje do walki z "supełkami"...Skoro Olek Macedoński dał radę, to i Gordyjka zawalczyć musi...
Kiedy Panie z Sali Obsługi US kategorycznie odmówiły przyjęcia dokumentów w formie papierowej, poprosiłam o rozmowę z "Wyższą Instancją"...
Po ubolewaniach i słowach zrozumienia usłyszałam kategoryczny sprzeciw, ale...
(Pamiętacie, że co jest przed "ale" się nie liczy ??)
Pani Kierownik podsunęła mi pewne rozwiązanie...
Może nie całkiem "z literą prawa", tym niemniej, prawa nie łamiące...
Chociaż trudno było mi się z tym pogodzić...
Postanowiłam ruszyć sumienia "Biur Rachunkowych"...Biura jednak sumień nie mają, a ich Pracownicy też muszą się kierować literą prawa (czytaj: interesami i finansami)...Po przeliczeniu kosztów wyszło mi jasno, że taka "zabawa" będzie znacznie kosztowniejsza niż wykupienie "klucza" (na który nas nie stać)...
Przemyślałam rzecz na spokojnie, przespałam problem i postanowiłam zadzwonić do Ministerstwa Finansów...Jeśli nawet ten telefon niewiele zmieni w tym roku (bo na zmiany za późno), to może uchylą zatrzaśnięte drzwi na kolejne lata...
Ostatecznie w tym roku mogę się "podłożyć"...Trudno...
W jednym Departamencie mnie przełączyli, bo to nie Ich problem...W drugim odebrała Kobieta, a właściwie oddzwoniła...
Naświetliłam sprawę, Pani wykazała zainteresowanie, współczucie i troskę, poradziła napisać oficjalne pismo i właściwie...Rozmowa skończyła się jak kilkanaście innych...
Pozostała jedynie pozytywna kwestia, że być może w przyszłym roku...
Echhh...
Postanowiłam drążyć dalej...
Zadzwoniłam do Ministerstwa Sportu i Turystyki...
W końcu, gdzie mam szukać wsparcia, jak nie u "swoich"...
Rozmowa była mało pocieszająca...
Mam napisać pismo, mam zebrać kilka lub kilkanaście podobnych jednostek, zebrać podpisy...
Z Zaścianka ??
Super...
W tym czasie zadzwoniła do mnie ponownie Pani z MF...
Dobrej Duszy ten problem zaległ na serduchu...
Znalazła rozwiązanie !!
Co prawda, z tego co zrozumiałam ruszyła "Wyższą Instancję", ale chwała Jej za to...
Dziękuję Ci Dobra Duszo !! Z całego gordyjskiego serducha DZIĘKUJĘ !!
Nawet sobie nie wyobrażasz Dobra Duszo, jak wiele serdecznych życzeń płynie w Twoją stronę i z jak wielkiego mroku niemożności mnie wyrwałaś...
Po stokroć DZIĘKUJĘ Pani Justyno!!
poniedziałek, 28 stycznia 2019
piątek, 25 stycznia 2019
List otwarty do Ministerstwa Finansów.
Witam.
Od wielu miesięcy słyszę i czytam, jak wielką troską darzycie małe przedsiębiorstwa, ile dobrego czynicie dla ich rozwoju, więc postanowiłam Wam opowiedzieć jak wygląda to z perspektywy Zaścianka.
W dniu 1 stycznia 2019 roku powstał obowiązek przesyłania informacji podatkowej drogą elektroniczną. Informatyzacja. Cyfryzacja. Nowoczesność.
Bez względu na to, czy jesteś Pracodawcą dla jednej, czy dla stu Osób - klikasz i po kłopocie.
No to kliknęłam.
Próbowałam jeden dzień, drugi dzień, trzeci dzień. Zakładałam problemy systemowe, blokady połączeń, działanie bramek i programów antywirusowych, w końcu skapitulowałam i skorzystałam z infolinii.
Okazało się, że maleńkie Stowarzyszenie, Klub sportowy dla Dzieci i Młodzieży, którego roczny budżet z trudem i rzadko pokonuje barierę 10 000 zł rocznie (wliczając dotacje celowe), został potraktowany jak Klub Ekstraklasy. Wysłanie PIT-u 11, PIT-u 4R, czy rozliczeń CIT-8 wymaga płatnego klucza, albo usługi biura rachunkowego (oczywiście płatnej).
80% działań Klubu to wolontariat. Nasze Dzieciaki nie biegają w "Najkach". Każdy grosz oszczędzamy i przeznaczamy na wyjazdy na zawody, na opłaty startowe, na obowiązkowe licencje.
Cel od osiemnastu lat mamy jeden: dać alternatywę dla internetu i gier, pokazać rywalizację wartą naśladowania, dać radość wygranej i gorycz porażki - bo to uczy prawdziwego życia.
Czy te wartości w Warszawie wyglądają inaczej ??
Czy pieniądze wyduszone z tak mikrych organizmów finansowych jak nasze Stowarzyszenie uratuje budżet ?? A może przyczyni się do nagłego wzrostu PKB ??
Nie pojmuję, dlaczego nie możemy skorzystać z danych autoryzacyjnych jak osoby fizyczne, przecież roczny przychód nawet z "najniższej krajowej" przekracza znacznie nasz budżet.
Wydzwaniałam gdzie mogłam, każdy mnie rozumie, każdy mi współczuje i rozkłada bezradnie ręce.
Takie prawo obowiązuje. Taki przepis obowiązuje.
Kropka.
Poszłam szukać pomocy w Urzędzie Skarbowym. W końcu, jest to najbliższa mi "instancja".
Spotkałam się ze zrozumieniem, ze współczuciem...
Ale taki jest przepis, takie jest prawo.
A gdzie zwykła przyzwoitość ??
Gdzie ta dbałość o najsłabszych ??
Tego Ustawa nie przewidziała ??
Jestem rozgoryczona. Jest mi wstyd.
W budżetowych miliardach zatraciło się człowieczeństwo.
Nie mamy komputerów, radców prawnych, biur rachunkowych, siedziby w marmurach, a nawet bieżni.
Mamy trzydziestkę Dzieciaków, które po lekcjach przebierają się w dresy, żeby pobiegać i kilku Zapaleńców, którzy usiłują Im to umożliwić.
Przez całe lata wspierałam Ich działalność prowadząc dokumentację. I co mam teraz zrobić ?? Mam oświadczyć, że nie pojadą na zawody bo te pieniądze są mi potrzebne na wysłanie PIT-ów ?? De facto - pieniądze z Ich skromnych składek. I na kolejne też nie pojadą bo będę musiała wysłać CIT-y ??
Ja rozumiem, że dla Was to nie jest problem, że taka "drobnica" w świecie finansów się nie liczy,
ale całej rzeszy uczciwych Ludzi skomplikowaliście życie i chciałam, żebyście o tym wiedzieli.
Od wielu miesięcy słyszę i czytam, jak wielką troską darzycie małe przedsiębiorstwa, ile dobrego czynicie dla ich rozwoju, więc postanowiłam Wam opowiedzieć jak wygląda to z perspektywy Zaścianka.
W dniu 1 stycznia 2019 roku powstał obowiązek przesyłania informacji podatkowej drogą elektroniczną. Informatyzacja. Cyfryzacja. Nowoczesność.
Bez względu na to, czy jesteś Pracodawcą dla jednej, czy dla stu Osób - klikasz i po kłopocie.
No to kliknęłam.
Próbowałam jeden dzień, drugi dzień, trzeci dzień. Zakładałam problemy systemowe, blokady połączeń, działanie bramek i programów antywirusowych, w końcu skapitulowałam i skorzystałam z infolinii.
Okazało się, że maleńkie Stowarzyszenie, Klub sportowy dla Dzieci i Młodzieży, którego roczny budżet z trudem i rzadko pokonuje barierę 10 000 zł rocznie (wliczając dotacje celowe), został potraktowany jak Klub Ekstraklasy. Wysłanie PIT-u 11, PIT-u 4R, czy rozliczeń CIT-8 wymaga płatnego klucza, albo usługi biura rachunkowego (oczywiście płatnej).
80% działań Klubu to wolontariat. Nasze Dzieciaki nie biegają w "Najkach". Każdy grosz oszczędzamy i przeznaczamy na wyjazdy na zawody, na opłaty startowe, na obowiązkowe licencje.
Cel od osiemnastu lat mamy jeden: dać alternatywę dla internetu i gier, pokazać rywalizację wartą naśladowania, dać radość wygranej i gorycz porażki - bo to uczy prawdziwego życia.
Czy te wartości w Warszawie wyglądają inaczej ??
Czy pieniądze wyduszone z tak mikrych organizmów finansowych jak nasze Stowarzyszenie uratuje budżet ?? A może przyczyni się do nagłego wzrostu PKB ??
Nie pojmuję, dlaczego nie możemy skorzystać z danych autoryzacyjnych jak osoby fizyczne, przecież roczny przychód nawet z "najniższej krajowej" przekracza znacznie nasz budżet.
Wydzwaniałam gdzie mogłam, każdy mnie rozumie, każdy mi współczuje i rozkłada bezradnie ręce.
Takie prawo obowiązuje. Taki przepis obowiązuje.
Kropka.
Poszłam szukać pomocy w Urzędzie Skarbowym. W końcu, jest to najbliższa mi "instancja".
Spotkałam się ze zrozumieniem, ze współczuciem...
Ale taki jest przepis, takie jest prawo.
A gdzie zwykła przyzwoitość ??
Gdzie ta dbałość o najsłabszych ??
Tego Ustawa nie przewidziała ??
Jestem rozgoryczona. Jest mi wstyd.
W budżetowych miliardach zatraciło się człowieczeństwo.
Nie mamy komputerów, radców prawnych, biur rachunkowych, siedziby w marmurach, a nawet bieżni.
Mamy trzydziestkę Dzieciaków, które po lekcjach przebierają się w dresy, żeby pobiegać i kilku Zapaleńców, którzy usiłują Im to umożliwić.
Przez całe lata wspierałam Ich działalność prowadząc dokumentację. I co mam teraz zrobić ?? Mam oświadczyć, że nie pojadą na zawody bo te pieniądze są mi potrzebne na wysłanie PIT-ów ?? De facto - pieniądze z Ich skromnych składek. I na kolejne też nie pojadą bo będę musiała wysłać CIT-y ??
Ja rozumiem, że dla Was to nie jest problem, że taka "drobnica" w świecie finansów się nie liczy,
ale całej rzeszy uczciwych Ludzi skomplikowaliście życie i chciałam, żebyście o tym wiedzieli.
piątek, 18 stycznia 2019
Polak mądry po szkodzie ??
Od kilku dni wchodząc na portale "informacyjne" (od dawna nie informujące o niczym, a jedynie interpretujące rzeczywistość po swojemu), krzyczy do mnie hasło: "Stop agresji !!"... Maszerują Ludzie protestujący w milczeniu przeciwko zaistniałej sytuacji...Dramat...Tragedia...
Współczuję...
Z całego serca współczuję...
I chociaż paluchy rwą się do napisania "ale", tym razem je powstrzymam...
Bo to ważne...
Tyle, że ja przed 13-tym stycznia 2019 roku też nie zgadzałam się na agresję, też mówiłam "stop" przemocy, nie pojmowałam braku tolerancji (poza brakiem tolerancji dla głupoty)...
A Wy ??
Skoro odpowiedź brzmi "nie", to kto na ową agresję i przemoc zezwalał ??
Kolejne retoryczne pytanie...
Z tym, że problem nie jest problemem "marszów", "minut ciszy", "Orkiestry", czy Jurka Owsiaka...
Morderca miał ponoć zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną...
Trzydzieści lat temu po takiej diagnozie byłby objęty opieką...Po opuszczeniu więzienia zostałby umieszczony na oddziale szpitalnym, a jeśli "odstawiłby leki", zostałby zmuszony do ich przyjmowania...Nieludzkie ??
No cóż...
W świetle ostatnich wydarzeń...
Przecież wokół nas żyją tysiące Schizofreników, niektórym podajemy rękę na powitanie, do niektórych się uśmiechamy na ulicy...To "normalni" Ludzie...
Na leczenie muszą wydać zgodę (!!), muszą przyjmować leki (??)...
Tak się zmieniło prawo i opieka medyczne...
Nic bez zgody Pacjenta...
Matka tego człowieka dzwoni na Policję i zgłasza problem...Syn "słyszy głosy", odgraża się Politykom...Policja zawiadamia Służby więzienne...Służby nie widzą problemu...
W sumie, nie z takimi przypadkami mają do czynienie...
Facet bierze nóż i morduje...
Policja jest bezradna (do chwili popełnienia przestępstwa)...
Służby więzienne są bezradne (do chwili wydania wyroku)...
Morderca musi wydać zgodę na leczenie...Morderca powinien przyjmować leki...
Jest ponoć chory psychicznie, ale ma podejmować racjonalne decyzje...
Gdyby po wyjściu z więzienia zamordował kogoś innego, kogoś przypadkowego, kogoś z rodziny, nawet wzmianki by nie było...Może w statystykach policyjnych...
Zginął Człowiek z pierwszych stron gazet...
Ja agresję widzę tylko na portalach "informacyjnych"...Agresję widzę w telewizji...Agresję słyszę w radio...
Więc mówię "STOP"...Nie czytam...Nie oglądam...Nie słucham...
Tylko tej agresji mogę się przeciwstawić...
Bo za płotem na Wrzosowisku mam Schizofrenika...
W czasie ataków rzuca czym popadnie, pluje wulgaryzmami jak śliną, wywala drzwi i okna z futrynami...A potem skacze na skakance uśmiechając się życzliwie...
Kopie dół w swoim sadzie i komunikuje Sąsiadom, że to dla Nich...
Siedzi w krzakach i wykrzykuje do Sąsiada (jedynego Człowieka, który mu pomaga), że "łeb Mu ukręci"...A potem przynosi skrzynkę pomidorów na przetwory...
Taka jest schizofrenia...
Czy została powiadomiona Policja ??
Przecież to groźby karalne...Realne zagrożenie życia...
No cóż...
Przyjechali, zdyscyplinowali go słownie (cokolwiek to znaczy), zawiadomili Rodzinę, zalecili branie leków...
Bo nic więcej zrobić nie mogą...
Jak już kogoś zamorduje, to co innego...
I chociaż powinnam płynąć "z nurtem" dla "świętego spokoju", to i w tym temacie zgłaszam zdanie odrębne...
STOP GŁUPIEMU PRAWU !!
STOP LEKCEWAŻENIU !!
Tej tragedii można było uniknąć !!
Skorzystajmy z tej "nauki"...
Współczuję...
Z całego serca współczuję...
I chociaż paluchy rwą się do napisania "ale", tym razem je powstrzymam...
Bo to ważne...
Tyle, że ja przed 13-tym stycznia 2019 roku też nie zgadzałam się na agresję, też mówiłam "stop" przemocy, nie pojmowałam braku tolerancji (poza brakiem tolerancji dla głupoty)...
A Wy ??
Skoro odpowiedź brzmi "nie", to kto na ową agresję i przemoc zezwalał ??
Kolejne retoryczne pytanie...
Z tym, że problem nie jest problemem "marszów", "minut ciszy", "Orkiestry", czy Jurka Owsiaka...
Morderca miał ponoć zdiagnozowaną schizofrenię paranoidalną...
Trzydzieści lat temu po takiej diagnozie byłby objęty opieką...Po opuszczeniu więzienia zostałby umieszczony na oddziale szpitalnym, a jeśli "odstawiłby leki", zostałby zmuszony do ich przyjmowania...Nieludzkie ??
No cóż...
W świetle ostatnich wydarzeń...
Przecież wokół nas żyją tysiące Schizofreników, niektórym podajemy rękę na powitanie, do niektórych się uśmiechamy na ulicy...To "normalni" Ludzie...
Na leczenie muszą wydać zgodę (!!), muszą przyjmować leki (??)...
Tak się zmieniło prawo i opieka medyczne...
Nic bez zgody Pacjenta...
Matka tego człowieka dzwoni na Policję i zgłasza problem...Syn "słyszy głosy", odgraża się Politykom...Policja zawiadamia Służby więzienne...Służby nie widzą problemu...
W sumie, nie z takimi przypadkami mają do czynienie...
Facet bierze nóż i morduje...
Policja jest bezradna (do chwili popełnienia przestępstwa)...
Służby więzienne są bezradne (do chwili wydania wyroku)...
Morderca musi wydać zgodę na leczenie...Morderca powinien przyjmować leki...
Jest ponoć chory psychicznie, ale ma podejmować racjonalne decyzje...
Gdyby po wyjściu z więzienia zamordował kogoś innego, kogoś przypadkowego, kogoś z rodziny, nawet wzmianki by nie było...Może w statystykach policyjnych...
Zginął Człowiek z pierwszych stron gazet...
"Stop agresji !!"
A wiecie co ??Ja agresję widzę tylko na portalach "informacyjnych"...Agresję widzę w telewizji...Agresję słyszę w radio...
Więc mówię "STOP"...Nie czytam...Nie oglądam...Nie słucham...
Tylko tej agresji mogę się przeciwstawić...
Bo za płotem na Wrzosowisku mam Schizofrenika...
W czasie ataków rzuca czym popadnie, pluje wulgaryzmami jak śliną, wywala drzwi i okna z futrynami...A potem skacze na skakance uśmiechając się życzliwie...
Kopie dół w swoim sadzie i komunikuje Sąsiadom, że to dla Nich...
Siedzi w krzakach i wykrzykuje do Sąsiada (jedynego Człowieka, który mu pomaga), że "łeb Mu ukręci"...A potem przynosi skrzynkę pomidorów na przetwory...
Taka jest schizofrenia...
Czy została powiadomiona Policja ??
Przecież to groźby karalne...Realne zagrożenie życia...
No cóż...
Przyjechali, zdyscyplinowali go słownie (cokolwiek to znaczy), zawiadomili Rodzinę, zalecili branie leków...
Bo nic więcej zrobić nie mogą...
Jak już kogoś zamorduje, to co innego...
I chociaż powinnam płynąć "z nurtem" dla "świętego spokoju", to i w tym temacie zgłaszam zdanie odrębne...
STOP GŁUPIEMU PRAWU !!
STOP LEKCEWAŻENIU !!
Tej tragedii można było uniknąć !!
Skorzystajmy z tej "nauki"...
wtorek, 15 stycznia 2019
Książkę napisałam...
Od kilku lat, grono moich Czytaczy i Nieczytaczy namawiało mnie do popełnienia książki...Ponoć powinnam, bo...
Ło Matko i Córko...
Nieodmiennie odpowiadałam, że moja grafomania niewielką korzyść przyniosłaby literaturze, a chybionych lektur jest już na rynku wydawniczych multum...
Czyli ??
Totalna opozycja !!
Na blogu mogę sobie powyobrażać, jak moi Czytacze się uśmiechają, smucą albo wkurzają...Kiedy "wypociny" poszłyby w Świat ??
Wasze zdanie poznaję od razu...Zdanie Czytelników poznałabym po stanie deficytu na koncie bankowym...
Z podziwem patrzyłam na Blogerów, którzy ryzykowali...
Judymowie i Siłaczki...
Ja jestem Gordyjką Necianką...;o)
Ale...
Pamiętacie zasadę "co przed ale ??"...
Napisałam książkę !!
Dla ścisłości dodam, że nawet dwie książki...
Napisałam, a nawet wydałam...;o)
I nie ma co wstrzymywać oddechów i kręcić palcem przy czole !!
Fakt dokonany...;o)
Nie pokazuję całości, bo na okładkach jest cudna buźka Księciunia w pełni uroku...
Babcia wybiera zdjęcia z naszego wyjazdowego archiwum, komponuje (kombinuje), wkleja, układa, ale główne kryterium jest jedno...Spoglądam na zdjęcie, i jeśli od razu błąka mi się po głowie rymcioklepka, to test został zaliczony, a zdjęcie przeszło selekcję...
Bo to miały być "prawdziwe książki", do "prawdziwego czytania"...
Do oglądania i wspominania przy okazji...
Nakład "2 egzemplarze" w zupełności wystarcza mojej ambicji...;o)
Jeden egzemplarz dla Księciunia, jeden dla Dziadków...
I niespodzianka pod choinką gotowa !!
Nigdy nie wiadomo, co się w książce znajdzie, a co nie...;o)
I mam z głowy tematy wydawnicze...
Napisane...Wydane...Czytane...
I wiem jakie emocje temu towarzyszą...Znam każdą minkę...;o)
Może w tym roku będzie tom III ?? Kto to wie...
W każdym razie...
Na pisanie takich książek, to ja się piszę !! ;o)
Ło Matko i Córko...
Nieodmiennie odpowiadałam, że moja grafomania niewielką korzyść przyniosłaby literaturze, a chybionych lektur jest już na rynku wydawniczych multum...
Czyli ??
Totalna opozycja !!
Na blogu mogę sobie powyobrażać, jak moi Czytacze się uśmiechają, smucą albo wkurzają...Kiedy "wypociny" poszłyby w Świat ??
Wasze zdanie poznaję od razu...Zdanie Czytelników poznałabym po stanie deficytu na koncie bankowym...
Z podziwem patrzyłam na Blogerów, którzy ryzykowali...
Judymowie i Siłaczki...
Ja jestem Gordyjką Necianką...;o)
Ale...
Pamiętacie zasadę "co przed ale ??"...
Napisałam książkę !!
Dla ścisłości dodam, że nawet dwie książki...
Napisałam, a nawet wydałam...;o)
I nie ma co wstrzymywać oddechów i kręcić palcem przy czole !!
Fakt dokonany...;o)
Nie pokazuję całości, bo na okładkach jest cudna buźka Księciunia w pełni uroku...
Babcia wybiera zdjęcia z naszego wyjazdowego archiwum, komponuje (kombinuje), wkleja, układa, ale główne kryterium jest jedno...Spoglądam na zdjęcie, i jeśli od razu błąka mi się po głowie rymcioklepka, to test został zaliczony, a zdjęcie przeszło selekcję...
Bo to miały być "prawdziwe książki", do "prawdziwego czytania"...
Do oglądania i wspominania przy okazji...
Nakład "2 egzemplarze" w zupełności wystarcza mojej ambicji...;o)
Jeden egzemplarz dla Księciunia, jeden dla Dziadków...
I niespodzianka pod choinką gotowa !!
Nigdy nie wiadomo, co się w książce znajdzie, a co nie...;o)
I mam z głowy tematy wydawnicze...
Napisane...Wydane...Czytane...
I wiem jakie emocje temu towarzyszą...Znam każdą minkę...;o)
Może w tym roku będzie tom III ?? Kto to wie...
W każdym razie...
Na pisanie takich książek, to ja się piszę !! ;o)
środa, 9 stycznia 2019
Niech będzie piękny...
Spojrzałam na daty moich wpisów i strasznie wstyd mi się zrobiło, szczególnie, że sądząc po statystykach dalej zaglądacie...
Wstyd i "gańba"...;o)
Wzięłam więc "szufelkę" w garść i odkopałam się spod lawiny papierów, która przygniotła mnie o świcie w Nowy Rok...Echhh...
Ale może zacznę od początku, bo chociaż ani literki nie postawiłam w tym moim netowym zakątku, to działo się, działo...Nawet można by było napisać, że się "armaciło"...;o)
Najpierw pochorowała się nam Misiowa Mamusia...Bardzo się Bidulka pochorowała...
Pochorowała się tak bardzo, że na tydzień wylądowała w szpitalu i Babcia Gordyjka ruszyła z odsieczą...
Masa nerwów, kupa zmartwienia...
Ale się nam Synowa pozbierała w sobie i po tygodniu wróciła do domeczku...
Właściwie to wróciło "pół" Synowej...
Traktowana kroplówkami, antybiotykami i szpitalnym jedzeniem zrzuciła przynajmniej z dziesięć kilo (nie pomogła nawet wałówka dostarczana ruchem jednostajnym)...
Określam to jako "dietę cud" !!
Genialny wynalazek NFZ-tu...
Nie popieram żadnych diet, tej nie popieram tym bardziej, ale jakby co, to taka istnieje...
Uleczanie przez zasuszanie...;o)
Misiowa Mama wróciła, ale nie tylko mniejsza "gabarytowo", Misiowa Mama wróciła "popsuta" !!
W skutek stosowania kuracji antybiotykowej nasza Princeska została w trybie natychmiastowym odstawiona od "cyca"...
Ło Matko i Córko...
To była horroru część druga...
No to Dziadkowie cięli na Kraków w każdej wolnej chwili, żeby w tej rozpaczy nieść ukojenie...
Tak wyglądały nasze przygotowania do Świąt...
Potem się okazało, że świąteczna przesyłka dla Księciunia ugrzęzła na zaściankowej Poczcie...
Rano wyruszała, wieczorem wracała do centrali...
Kurierzy nie dawali rady...(Mimo sporego wyprzedzenia czasowego przy zamawianiu)
I tutaj bardzo serdecznie "NiePozdrawiam" Prezesów Poczty Polskiej...
Poredukowali co się dało, co się nie dało też poredukowali, więc kiedy nastał prawdziwy bum przesyłkowy Pracownicy pozostali z ręką w nocniku, a Klienci w "czarnej du...").
Żeby nie było przypadkowości w mojej krytyce to dodam, że świąteczny prezent zamówiony w Krakowie również nie dotarł na czas...
Przyjechał do Krakowa, pojechał do Kielc (ciekawe po co ??) i wrócił do Krakowa dzień przed Wigilią, więc praktycznie nie do odebrania...
Nam pomogła Pani Listonoszka robiąc "zadymę" w Centrali...(Dzięki Jej składamy nieustanne !!)
Misiowym Rodzicom nie miał kto pomóc i Pierworodny w niedzielę pognał do Hurtowni, żeby coś się jednak pod tą choinką znalazło...
Zawód Czterolatka wypisany w oczach dostali "gratis" do rozpakowanego prezentu...
W Boże Narodzenie Babcia Gordyjka szykowała rodzinny obiad...
Chwilkę pogadała ze Znajomą z Wawki przez telefon...
I się okazało, że z krzesełka to już wstać właściwie nie może...
Coś "pykło"...
Święta na "opium" (pozdrowienia dla Basi)...
Dobrze, że mi kilka sztuk zostało po poprzednim "pyknięciu", bo bym chyba do Nowego Roku nie dotrwała...
Opium, magnetyzer, podczerwień, masaże...Oprócz opium wszystko w dawkach XXL, bo...
Misiowi Rodzice właśnie w tym czasie finalizowali zakup domu...
"Nieruchawa Babcia" ?? WYKLUCZONE !!
Postawiona eksternistycznie do "pionu" dałam radę...;o)
Księciunio spędził z nami Nowy Rok i kilka dni więcej...
Bo to miała być dla Niego Niespodziankowa Niespodzianka !!
Czy się udała ??
Jeśli kiedyś chcielibyście dotrzymać jakiegoś sekretu przed Czterolatkiem, to nie polecam...
Wyławiał z rozmów (tych szeptanych też) pojedyncze słowa i sklejał...
Sklejał...Sklejał...Sklejał...
A jak walną tą "sklejką" w Babcię to mało z łóżka nie spadła....
Od tego dnia Babcia z Dziadkiem porozumiewała się listownie !!
Dobrze, że Księciunio umie napisać i przeczytać tylko dwa słowa: TATA i MAMA...(W tej kolejności się nauczył)
Potem się pewnie przerzucimy na alfabet Morsa...;o)
Ale co z tą lawiną ??
No cóż...
W Sylwestrową Noc pozmieniało się masę przepisów...
Część wprowadziła UE, część to zasługa "Wiejskiej", resztę dorzucili z rozpędu Urzędnicy gminni...
Totalny kataklizm biurokratyczny dla wszystkich, którzy zajmują się administracją, księgowością i innymi dyrdymałami...
Przecież nie ma lepszej daty niż 1 stycznia !!
Jak zaczynać to z przytupem...
NiePozdrawiam tych Wszystkich Bardzo Ważnych Urzędników machając wystawionym w górę palcem (środkowym) spod tej lawiny...;o)
Oby Wam zabrakło papieru toaletowego w "najważniejszym" momencie...
Ja dam radę...;o)
Najważniejsze, że nasze Misie mają już swój domek, i że kończą przeprowadzkę...
Najważniejsze, że Princeska biega ze śmiechem po salonie, a zabawa w "kuku" zza ściany przynosi Jej niewyobrażalną radość...
Najważniejsze, że Księciunio codziennie z troską pyta Misiowego Tatę:
- Tatusiu, to naprawdę nasz domek ?? Już tak na zawsze ??
I podskakuje z radości, piszcząc tak, że decybele w uszach świdrują...
Najważniejsze, że Misowa Mama jest zdrowa i wraca do formy, krzątając się w przeprowadzkowym bałaganie...
Najważniejsze jest to, że udało mi się zlepić tych "kilka" słów...
Takich najważniejszych rzeczy życzę Wam w całym 2019 roku...
Niech będzie PIĘKNY !!
Wstyd i "gańba"...;o)
Wzięłam więc "szufelkę" w garść i odkopałam się spod lawiny papierów, która przygniotła mnie o świcie w Nowy Rok...Echhh...
Ale może zacznę od początku, bo chociaż ani literki nie postawiłam w tym moim netowym zakątku, to działo się, działo...Nawet można by było napisać, że się "armaciło"...;o)
Najpierw pochorowała się nam Misiowa Mamusia...Bardzo się Bidulka pochorowała...
Pochorowała się tak bardzo, że na tydzień wylądowała w szpitalu i Babcia Gordyjka ruszyła z odsieczą...
Masa nerwów, kupa zmartwienia...
Ale się nam Synowa pozbierała w sobie i po tygodniu wróciła do domeczku...
Właściwie to wróciło "pół" Synowej...
Traktowana kroplówkami, antybiotykami i szpitalnym jedzeniem zrzuciła przynajmniej z dziesięć kilo (nie pomogła nawet wałówka dostarczana ruchem jednostajnym)...
Określam to jako "dietę cud" !!
Genialny wynalazek NFZ-tu...
Nie popieram żadnych diet, tej nie popieram tym bardziej, ale jakby co, to taka istnieje...
Uleczanie przez zasuszanie...;o)
Misiowa Mama wróciła, ale nie tylko mniejsza "gabarytowo", Misiowa Mama wróciła "popsuta" !!
W skutek stosowania kuracji antybiotykowej nasza Princeska została w trybie natychmiastowym odstawiona od "cyca"...
Ło Matko i Córko...
To była horroru część druga...
No to Dziadkowie cięli na Kraków w każdej wolnej chwili, żeby w tej rozpaczy nieść ukojenie...
Tak wyglądały nasze przygotowania do Świąt...
Potem się okazało, że świąteczna przesyłka dla Księciunia ugrzęzła na zaściankowej Poczcie...
Rano wyruszała, wieczorem wracała do centrali...
Kurierzy nie dawali rady...(Mimo sporego wyprzedzenia czasowego przy zamawianiu)
I tutaj bardzo serdecznie "NiePozdrawiam" Prezesów Poczty Polskiej...
Poredukowali co się dało, co się nie dało też poredukowali, więc kiedy nastał prawdziwy bum przesyłkowy Pracownicy pozostali z ręką w nocniku, a Klienci w "czarnej du...").
Żeby nie było przypadkowości w mojej krytyce to dodam, że świąteczny prezent zamówiony w Krakowie również nie dotarł na czas...
Przyjechał do Krakowa, pojechał do Kielc (ciekawe po co ??) i wrócił do Krakowa dzień przed Wigilią, więc praktycznie nie do odebrania...
Nam pomogła Pani Listonoszka robiąc "zadymę" w Centrali...(Dzięki Jej składamy nieustanne !!)
Misiowym Rodzicom nie miał kto pomóc i Pierworodny w niedzielę pognał do Hurtowni, żeby coś się jednak pod tą choinką znalazło...
Zawód Czterolatka wypisany w oczach dostali "gratis" do rozpakowanego prezentu...
W Boże Narodzenie Babcia Gordyjka szykowała rodzinny obiad...
Chwilkę pogadała ze Znajomą z Wawki przez telefon...
I się okazało, że z krzesełka to już wstać właściwie nie może...
Coś "pykło"...
Święta na "opium" (pozdrowienia dla Basi)...
Dobrze, że mi kilka sztuk zostało po poprzednim "pyknięciu", bo bym chyba do Nowego Roku nie dotrwała...
Opium, magnetyzer, podczerwień, masaże...Oprócz opium wszystko w dawkach XXL, bo...
Misiowi Rodzice właśnie w tym czasie finalizowali zakup domu...
"Nieruchawa Babcia" ?? WYKLUCZONE !!
Postawiona eksternistycznie do "pionu" dałam radę...;o)
Księciunio spędził z nami Nowy Rok i kilka dni więcej...
Bo to miała być dla Niego Niespodziankowa Niespodzianka !!
Czy się udała ??
Jeśli kiedyś chcielibyście dotrzymać jakiegoś sekretu przed Czterolatkiem, to nie polecam...
Wyławiał z rozmów (tych szeptanych też) pojedyncze słowa i sklejał...
Sklejał...Sklejał...Sklejał...
A jak walną tą "sklejką" w Babcię to mało z łóżka nie spadła....
Od tego dnia Babcia z Dziadkiem porozumiewała się listownie !!
Dobrze, że Księciunio umie napisać i przeczytać tylko dwa słowa: TATA i MAMA...(W tej kolejności się nauczył)
Potem się pewnie przerzucimy na alfabet Morsa...;o)
Ale co z tą lawiną ??
No cóż...
W Sylwestrową Noc pozmieniało się masę przepisów...
Część wprowadziła UE, część to zasługa "Wiejskiej", resztę dorzucili z rozpędu Urzędnicy gminni...
Totalny kataklizm biurokratyczny dla wszystkich, którzy zajmują się administracją, księgowością i innymi dyrdymałami...
Przecież nie ma lepszej daty niż 1 stycznia !!
Jak zaczynać to z przytupem...
NiePozdrawiam tych Wszystkich Bardzo Ważnych Urzędników machając wystawionym w górę palcem (środkowym) spod tej lawiny...;o)
Oby Wam zabrakło papieru toaletowego w "najważniejszym" momencie...
Ja dam radę...;o)
Najważniejsze, że nasze Misie mają już swój domek, i że kończą przeprowadzkę...
Najważniejsze, że Princeska biega ze śmiechem po salonie, a zabawa w "kuku" zza ściany przynosi Jej niewyobrażalną radość...
Najważniejsze, że Księciunio codziennie z troską pyta Misiowego Tatę:
- Tatusiu, to naprawdę nasz domek ?? Już tak na zawsze ??
I podskakuje z radości, piszcząc tak, że decybele w uszach świdrują...
Najważniejsze, że Misowa Mama jest zdrowa i wraca do formy, krzątając się w przeprowadzkowym bałaganie...
Najważniejsze jest to, że udało mi się zlepić tych "kilka" słów...
Takich najważniejszych rzeczy życzę Wam w całym 2019 roku...
Niech będzie PIĘKNY !!