Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

niedziela, 28 maja 2017

Mendowanie...

     Niedzielny poranek na Wrzosowisku zakłócił piskliwy, kobiecy głos, domagający się natychmiastowego działania od towarzyszącego Kobiecie Mężczyzny...Z Nim kontakt bezpośredni mieliśmy raz (zaraz po nabyciu Wrzosowiska wysypaliśmy na podjazd tłuczeń do utwardzenia, a Pan Sąsiad ocenił go jako brzydki, dosłownie "ja mam ładniejszy")...Ją widziałam po raz pierwszy...A właściwie słyszałam, bo "widzenie" z tej odległości było właściwie tylko namiastką widzenia...Stała Kobita, wrzeszczała na Chłopa i rękami machała energicznie, jakby zaraz miało dojść do przemocy domowej...
     Powodem owej wzmożonej agresji była "dewastacja" krzaków bzu i odrostów starej lipy, jakich dokonali Drogowcy budując drogę...
     Pan Sąsiad problem bagatelizował, wskazując inną, bardziej bolesną "niedoróbę" Drogowców...Podjazd na posesję...
     Niedzielka była cudna, to sobie głowy głupotami nie zaprzątałam...
     W poniedziałek na drodze pojawił się bardzo poważny Pan Urzędnik i lustrował pobocza...Hmmm...Dokładnie rzecz ujmując, lustrował jedno pobocze...Pobocze "wrzaskliwych Sąsiadów"...
     Spojrzał na krzew bzu (odrosty sięgały drogi, więc maszyny do układania tłucznia i asfaltu nie mogły się zmieścić), rzucił okiem na odrosty starej lipy urwane przez maszyny (z tej samej przyczyny co bez) i skoncentrował się na podjeździe...
     - Musisz Mu to jutro wytłumaczyć...- skwitował do Drogowca, który Mu towarzyszył...
     - Ludzie to teraz nawet asfaltu na drodze nie chcą...- wymruczał Drogowiec...
A my spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem w oczach...
     Czyżby donosik do Urzędników Pan Sąsiad zmajstrował ??
We wtorek akcja nabrała rozpędu...
Do kontaktu bezpośredniego Drogowcy wezwali Sołtysa...
     To właśnie Sołtys, od kilku lat zabiegał o tą drogę, żebrał o dotacje, wycierał wszystkie urzędnicze kąty...To On obiecał nam tę drogę dwa lata temu, a że Mu się nie udawało przez dwa lata, to przejeżdżał koło Wrzosowiska ze spuszczoną głową...
Bardzo Mu ta droga na sumieniu ciążyła...
     Teraz kroczył po świeżutkim asfalcie, wyprostowany, wyprężony...
     - No i jak droga ?? - zapytał nas z oddali...
     - Piękna !! - odkrzyknęliśmy zgodnie, bo po wądołach jakie były dotychczas, każda by była piękna...
     - Ha !! - oznajmij Sołtys, żeby podkreślić własne zasługi, a liczko Mu się rozpromieniło...
     - A co będzie z poboczem i podjazdami ?? - zapytał Pan N., żebyśmy jasność mieli w temacie...
     - Będzie pobocze !! Będą podjazdy !! - zakomunikował Sołtys...
     - No to cudnie !! - wyraziliśmy aprobatę i wróciliśmy do przerwanych zajęć...
     A potem na Sołtysa spadły "chmury gradowe" w postaci Pana Sąsiada...
     Że droga zła i źle zrobiona, że pobocza złe i źle zrobione (nawet ich budować jeszcze nie zaczęli), że podjazdy złe i źle zrobione (skoro nie było pobocza to i podjazdów jeszcze nie było), że Mu Drogowcy wjazd na posesję zepsuli, że o uszkodzeniu bzu i lipy nie wspomnę...
Wszystko było źle...
     Sam fakt, że w celu wyartykułowania tego przejechał prawie sto kilometrów, świadczy o "poziomie wykonanych prac"...
     To, że setka stałych Mieszkańców "Naszejwsi" jeździła po tej budowanej drodze z "bananami" na twarzach nie miało znaczenia...Dla nich ta droga, to jak Gwiazdka w maju...Dla Pana Sąsiada jak kataklizm...
     Pan Sąsiad korzysta z posesji tak jak my, rekreacyjnie...Bywa...I wie, że wszystko jest źle, bo u Niego jest "źle", bo On chciał inaczej...
     Musiał ogromnie wkurzyć Sołtysa, bo w końcu dobiegł mnie z drogi koniec "dialogu"...
     - Ja za drogą po urzędach jeździłem, ja drogę załatwiłem, i będzie tak jak ja chcę !! Pobocze siedemdziesiąt pięć centymetrów !!
     A że Mu już pewnie krew "półgóralska" wrzała (chociaż nie wiem, czy Sołtys jest "Półgóralem"), rzucił do mnie...
     - Fajna droga ??
     - Pewnie, że fajna !! - okrzyknęłam, czym pewnie pozyskałam względy u Sołtysa, i podpadłam u Pana Sąsiada...
     I można by temat uznać za zamknięty, gdyby nie fakt, że wieczorkiem zachciało nam się tę nową drogę przejechać w całości...
Nie ma co...Fajna jest...Równiutka...Prościutka...
Tyle, że spotkaliśmy Pana Sąsiada jak po posesjach chodził i podpisy pod petycją zbierał...
Czego chciał ??
     Nie wiemy, bo wyznajemy zasadę, że skoro korzystamy z Wrzosowiska czasowo (rekreacyjnie), to głosu w tematach "Naszejwsi" nie zabieramy, chyba że ktoś nas zapyta...
Widzieliśmy tylko, jak się "wiją w mękach" nagabywani Mieszkańcy...
     Dla Nich ta droga, to luksus, na który czekali wiele lat (podobno ponad dwadzieścia), dla Pana Sąsiada to dojazd na grilla...
Ot, wot...
     W każdej Społeczności zdarza się "mendowanie"...

P.S. Mendowanie - pochodzi od mendy. W świecie ludzkim oznacza jednostki "upierdliwe", znające się na wszystkim. Osobniki obojga płci egzystują w środowisku wyrażając opinie na każdy temat (pytane, czy nie pytane), często wprowadzają zamęt (sprzecznymi komunikatami) i usiłują naprawiać Świat (szczególnie cudzymi rękami)...   

24 komentarze:

  1. Oj znam doskonale to słowo :))) Sama go też używam w odniesieniu do różnych osób i siebie samej też czasem ;)
    Cóż. Mieszkałam kilkanaście lat w miejscu, gdzie drogi też nie było. Podczas roztopów, czy ulew to była katastrofa, żeby przejść, czy przejechać. Tak więc wcale się Mieszkańcom nie dziwię, że się cieszą, bo w końcu suchą stopą do domu dojadą.
    Minusem jest to, o czym pisalas, Gordyjko w poprzednim poście. Rozwijana prędkość i wzmożenie ruchu ... to, co dzieje się na tej mojej już nie mojej ulicy, to ludzkie pojęcie przechodzi. A to zwykła, osiedlowa ulica.
    Bo w ogóle w naszym światowym grajdole ruch samochodowy przybrał na sile z powodu inwestycji, jaka się na obrzeżach rozwinęła. A poza tym, ludziska wygodne się porobiły i wszędzie samochodem trzeba dojechać, bo nózki bozia do naciskania pedałów stworzyła jeno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mylisz mędzenie z mendowaniem...(w stosunku do siebie)...;o) A co droga przyniesie, czas pokaże...Póki co, wiedzie za stodołę Sołtysa, więc przelotówką nie będzie, a za tą stodołą cudów nie ma...;o)

      Usuń
    2. Jak cudow nie ma, to moze kapliczke postawic.... NO nie, zartowalam :)
      Ciesze sie, ze dojazd fajny wreszcie macie, a i podjazd zrobia!

      Usuń
    3. I egzorcyzmy odprawić !! ;o)

      Usuń
    4. Mendowata to ja czasem jestem ;)
      Dobrze, że droga kończy się za sołtysową stodołą :)) w końcu mu się należało :))

      Usuń
    5. Że tak powiem: jak psu micha...;o)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jako żywo !!
      Lecz pobocza,
      trochę krzywo...;o)

      Usuń
  3. Rozwój wszystkiego to właściwie zaczyna się od drogi, tej wydreptanej wśród trawy, potem asfaltowej, potem tele, tv, w sieci ..itd. Czyli ważna rzecz, nie tylko wygoda i luksus. Wyjątkowo dobrze Cię rozumiem w sprawie mendowania sąsiadów, jak i w sprawie drogi.....;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz !! Na Wrzosowisku "sieć" nawraca przy świerku !! Widocznie na ten asfalt czekała...;o)

      Usuń
  4. Słusznie powiedziane, że wszędzie jakaś męda się zdarzy... jak by nie można było zdobyć się na trochę międzyludzkiej życzliwości :(. Ach, znowu jakieś doły mnie łapią, chyba pójdę na spacer moimi wyasfaltowanymi ścieżkami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzliwość się kończy tam, gdzie zaczyna się "prywata"...;o)

      Usuń
    2. Oczywizda specjalnie napisałam "męda" a nie "menda" ;-)....

      Usuń
    3. Oczywista oczywistość !! ;o)

      Usuń
  5. Fajną drogę macie, ale tak mendować ??
    Ja unikam jak zarazy takich osobników...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie osobniki są z reguły "rzepopochodne"...;o)

      Usuń
  6. Szkoda, że sąsiady takie mendowate, fajnie by było mieć za płotem sympatycznych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to akurat za paroma płotami, więc nie boli aż tak bardzo...;o)

      Usuń
  7. W naszej wsi też taki jest. Może i kilku, ale ostatnio ten bije rekordy.U nas, szczególnie w niżej położonej części, problemem są deszcze, które zalewają podwórka. I nasza menda stwierdziła, że trzeba... zlikwidować rowy wzdłuż drogi, bo brzydkie... Taki debil by chciał sobie przenieść na wieś kawałek miasta i żeby był ładny i według jego gustu. A że innym krzywda, to nie ważne. Gmina zdecydowała, że rowy... odnowi i uporządkuje. To menda zrobiła sobie podjazd, niby z rurą, potem oba jej końce... zasypała! No jak przyjdą do roboty z gminy, to będzie się działo.
    No nie lubię takich ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny przykład mendowania !! Znać się nie zna, ale ma być "po jego myśli"...
      Takich ludzi trudno lubić...;o)

      Usuń
  8. Nie wiem, skąd słyszałam czy czytałam takie określenie: "mendoweszka", chyba by pasowało. Omijam takich szerokim łukiem. Co zrobić, gdy taki mieszka tuż obok? Też omijam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech... mam i ja takie typy obok siebie... jak tylko widzę w okolicy, włącza mi się tryb sportowy, czasem ekstremalny i notuję sobie w tajemnym kajeciku, żeby to nigdy, ale to nigdy taką nie być...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejni, co się rozmnażają przez "pączkowanie"...;o)

      Usuń